Zmęczyłem pierwszy tom dlatego, że był krótki oraz dlatego, że z niemal wszystkich recenzji wynika, że saga Rolanda tak na dobre startuje w drugim tomie*
Mroczna wieża mnie nie porwała, w końcu sam King przyznaje, że to powieść nie do końca udana, młodzieńcza. Trudno się z nim nie zgodzić.
Powieść jest pogmatwana, taki dziwny miks onirycznego postapo z westernem, pożenione z fantastyką, klimacik niby niezły, ale fabularnie to wygląda tak, że jeden gość biegnie za drugim "z lewej strony ekranu na prawą", przy czym duża część fabuły to retrospekcje, które więcej mącą niż wyjaśniają.
* od razu wziąłem się za dwójkę i muszę przyznać, na podstawie mniej więcej dwóch z trzynastu godzin muszę przyznać, że to prawda - dwójka bardzo spoko się zaczyna.