„Dante Soprano” to kolejny romans w mojej biblioteczce.
ONA - Hayely to młoda, ładna, inteligentna dziewczyna, której matka zamienia życie w piekło.
ON - Dante to wykształcony, bogaty i przystojny mężczyzna o mrocznych tajemnicach.
Pewnego dnia ich losy się krzyżują wywracając życie kobiety do góry nogami. Jakie skutki niesie za sobą ich spotkanie?
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i muszę przyznać, że mam do niego dość mieszane uczucia. Nie wiem czy zaczęłam czytać książkę w nieodpowiednim momencie przez co mój odbiór jej był taki, a nie inny… Czy może po prostu ta książka faktycznie nie miała w sobie nic co by mi się szczególnie spodobało…
Zacznijmy od stylu pisania autorki. Widać, że mamy do czynienia z młodą i początkującą osobą, która zaczyna rozwijać swoje umiejętności pisarskie. Dialogi były na tyle sztuczne, że czasami czytając je czułam ogromne zażenowanie… Ewentualnie wybuchałam śmiechem, który nie był śmiechem radości! Sama fabuła wydała mi się dość banalna chociaż momentami dość wciągająca. Jednak niektóre sceny, a raczej ich narracja była po prostu nie do przyjęcia… Wyobrażacie sobie osobę postrzeloną w kolano, która pada jak długa i nie wydaje z siebie żadnego dźwięku? Ja nie! No chyba, że naoglądałam się za dużo filmów i mam zbyt wybujałą wyobraźnię… Jeżeli chodzi o samych bohaterów to co to dużo mówić - są oni nijacy. Gdyby byli oni bardziej przedstawieni, nacechowani jakimiś emocja...