Był nieomal piękny wiosenny dzień, choć kalendarzowo rzecz raczej nie trzymała się kupy, co szybko potwierdził silny popołudniowy podmuch. Po jakimś czasie do podmuchu dołączył wieczorny opad, ale nie miałem okazji tego zauważyć, bowiem po zapadnięciu zmroku coś innego w sposób niewyobrażalny zaprzątało moje myśli. Otóż w porze obiadu zadzwonił do mnie Adam Wiedemann i powiedział, że wydawca mu powiedział, iż przydałoby się parę zdań na okładkę jego wierszy zebranych, tylko że bez zbioru „Filtry” one mają być. I dodał, że na wczoraj tych paru zdań potrzebują w Poznaniu. Zbiór „Filtry” odizolowawszy, obłożyłem się pozostałym dorobkiem poetyckim autora „Samczyka”, który dla wybrednych bardziej jest autorem „Pensum”. Dorobek ów starannie przeczytałem, chociaż wcale nie musiałem, bo całkiem niedawno robiłem to dla przyjemności. Moja nokia wybijała północ, kiedy doszedłem do ostatecznego wniosku, że te wiersze są za dobre, żeby tak po prostu pisać o nich na skrzydełku, czego niniejszym nie czynię. (Darek Foks)