Od dłuższego czasu kusiła mnie seria Czarny Wygon Stefana Dardy. Cztery powieści grozy zostały niedawno wydane w pakiecie, co zmobilizowało mnie do zakupu. I oto pierwszy tom, „Słoneczna Dolina”, już za mną. Czy pojawił się dreszcz przerażenia?
Witold Uchmann, dziennikarz zajmujący się tematami z pogranicza zjawisk paranormalnych, otrzymuje pewnego dnia dziwny e-mail. Wiadomość przychodzi do niego w momencie, kiedy już właściwie podjął decyzję o tym, że rezygnuje z pracy w redakcji. Awantura z szefem była kroplą, która przelała kielich goryczy. Jednak list, którego nadawcą jest młody mężczyzna, zaciekawia Uchmanna na tyle, że chwilowo odwiesza swoją decyzję na kołek i postanawia wybrać się na Roztocze, gdzie według informatora znajduje się pewne przeklęte miejsce. Kiedy dziennikarz dociera do niewielkiej wioski niedaleko Zwierzyńca, na spotkanie z nim przychodzi niejaki Krzysztof Piasecki. Zostawia Witoldowi brulion z notatkami swojego przyjaciela i prosi o ich przeczytanie…
Z zapisków, których początkowo Uchmann nie ma zamiaru czytać, dowiadujemy się, że we wspomnianym już przeklętym miejscu znajduje się wioska Starzyzna, w której mieszkają ludzie uwikłani w klątwę, będącą karą za tragiczne wydarzenie sprzed lat, o którym nikt nie chce mówić. Autor notatek, Rafał Gielmuda, w tajemniczy sposób przenosi się do tego zatrzymanego w czasie świata i nie może wrócić do współczesności. Uczy się więc żyć w tym dziwny...