Poręba Morska to miejsce akcji tego starego kryminału. Rok 1967. Nie żyje sędzia, człowiek zdrowy, w sile wieku. Utonął podczas kąpieli w morzu. Spadkobiercą i jedyną rodziną zmarłego jest bratanek, młody lekarz z Warszawy, który przyjechał na pogrzeb wraz z żoną. Zatrzymali się w odziedziczonym domku nad morzem. W gabinecie stryja, przez przypadek odkryli skrytkę w ścianie a w niej... szkielet. Dwie cegły są nowe, ale pozostałe... przedwojenne.
Tadeusz i Halina postanawiają sprawdzić tę sprawę. Bez nagłaśniania. Przez wzgląd na pamięć stryja. Bo on nikomu nic nie powiedział.
I zapewne miał w tym jakiś cel.
Czy odnaleziony pamiętnik okaże się pomocny?
Co odkryją młodzi lekarze?
Komendant tutejszej milicji prowadzi swoje dochodzenie, bo coś mu nie pasuje w śmierci sędziego Mroczka.
Dość krótka książka. Niewielkiego formatu. Do szybkiego przeczytania.
Wątek kryminalny ciekawie poprowadzony. Mój pierwszy typ okazał się celny, ale podczas czytania zmieniał się kilkukrotnie.
Ciekawostka.:
Nazwisko i imię autora to jeden z jego trzech pseudonimów literackich.