„Chłopcy, których kochano za mocno” to kontynuacja powieści „Dziewczyny, które miał na myśli” traktującej o Kubie Szpikulcu, który postanawia na własną rękę „oczyszczać świat” mordując prostytutki. Sama - jak to często u mnie bywa – zaczynam właśnie od kontynuacji.
Wspomnianego Kubę Szpikulca próbują dorwać funkcjonariusze małopolskiej policji, jednak on nadal wymyka im się z rąk. Ponadto w okolicy pojawia się coraz więcej następców seryjnego mordercy, którzy w ślad za nim pozbywają się kobiet lekkich obyczajów. Mundurowi z grupy zadaniowej muszą wykazać się nie lada sprytem, by zakończyć te makabryczną „misję” Szpikulca.
Zatem kto należy do tej specjalnej grupy?
Edyta Fortuna, która jest szefową grupy, Tytus Marchwica, Sebastian Bednarski i Zdzisław Kosturek. To było moje pierwsze spotkanie z tą ekipą i muszę przyznać, że największą uwagę zwróciłam na Fortunę, która zdaje się być silną i nieugiętą szefową trzymającą wszystko w ryzach. Oczywiście nie zawsze tak jest, czasami nie daje rady i się gubi, ale w pracy nigdy tego nie przyzna. Zresztą każdy z funkcjonariuszy boryka się to z nałogiem, to ze swoją przeszłością. Tak już się chyba utarło, że każdy glina ucieka przed swoją przeszłością, próbując wymazać ją z pamięci choćby za pomocą używek. Dość schematyczne, jednak współgrające z klimatem książki.
Choć fabuła s...