Chętnie przyjmę oświadczyny

Książki Kasi Bester trafiają idealnie w mój gust. Zdecydowanie jej ostatnia książka za długo czekała na przeczytanie. "Chętnie przyjmę oświadczyny" rozłożyła mnie na łopatki.

Gdy Mallory na co miesięcznym rodzinnym obiedzie dowiaduje się, że jej babcia wymyśliła sposób na zamążpójście swoich wnuczek. Otóż, która pierwsza wyjdzie za mąż w ciągu dwóch lat, odziedziczy cały jej majątek. Tylko szkopuł w tym, że to małżeństwo musi wytrwać 7 lat. Mallory przyjmuje wyzwanie, nie tyle zachęcona otrzymaniem dość pokaźnego majątku tylko by utrzeć nosa kuzynce Melanii, której nie cierpi od wczesnego dzieciństwa. Zaczynają się randki, by poszukać jakiegoś powiernika pierścienia, oczywiście z pomocą wiernych przyjaciółek.

Pomysł na książkę był genialny, a wykonanie jeszcze lepsze. Uwielbiam Mallory i jej świtę. Takie przyjaciółki to skarb. A, że mają niewyparzone języki to tylko dodatkowy atut. Ocierałam łzy ze śmiechu podczas lektury. Po prostu nie dało się inaczej. Mało tego, ta historia również łapała za serce. Bo skończyła się dokładnie tak jak lubię, czyli szczęśliwym zakończeniem, które rozczuliło mnie totalnie. Dodatkowo autorka zapunktowała wzmiankami o Władcy pierścieni. To była taka wisienka na torcie. Już teraz wiem, że książka wpadnie do moich topek tego roku. Cudownie się przy niej bawiłam i na pewno jeszcze do niej wrócę. Polecam książki pani Bester z całego serca, bo to zdecydowanie niedoceniana autorka.