Kto zna zamek Czocha ten wie, że już sama jego nazwa rozgrzewa wyobraźnię. Gdy przeczytamy, że autor właśnie tam (między innymi) wysłał Adama Berga wiemy, że najprawdopodobniej czeka nas wspaniała, wielodaniowa uczta czytelnicza.
Tajemnicza grupa milionerów zleca Adamowi Bergowi odnalezienie artefaktów ukrytych w zamku Czocha. Aby rozwiązać zagadkę Adam musi ruszyć na wyprawę po Europie, a nawet poza nasz kontynent. Ktoś jednak podąża jego śladem, utrudnia śledztwo i czyha na jego życie.
Adam Berg nie próżnuje. Autor wplątał go w międzynarodową aferę, wrzucił bez skrupułów w emocjonujący wir niebezpiecznych zdarzeń. Akcję osadził w wielu ciekawych miejscach i tak ją skonstruował, że co i rusz wprawia nas w osłupienie. Napięcie wyśrubowała pod niebiosa, atmosferę zagęścił do granic wytrzymałości, a tempo uczynił szalonym.
„Boski znak” koncentruje się głównie na poszukiwaniach artefaktów. Motyw Lucyfera nie znika jednak całkowicie, bowiem ktoś depcze Bergowi po piętach, nie da mu zapomnieć o przeszłości, pozostawia w jego otoczeniu demoniczne znaki oraz … trupy.
Jak ja lubię postać tego redaktora. Jest uparty, zadziorny, bezkompromisowy, szalenie inteligentny, przystojny (a i owszem) i do tego wrażliwy. Mam on również – to czytelnicy lubią najbardziej – patent na kłopoty, na wiecznie ścigających go morderców, na niesamowite zagadki, nie tylko kryminalne oraz na zawrotne tempo akcji. Przy ni...