Dobry retro kryminał, napisany według sztuki, z dbałością o szczegóły i smaczki, skrzący się od ciekawostek historycznych i do tego bardzo, bardzo mroczny – fani gatunku, ze szczególnym wskazaniem na tych, którzy lubują się w książkach Marka Krajewskiego - powinni być ukontentowani. Bo Krzysztof Bohus zapożycza schematy od wrocławianina, ale „Czarny manuskrypt” nie jest próbą po prostu skopiowania historii o Mocku, przeprowadzenia go z Breslau do Marienwerder, bardziej czuć tu ogólną (dość mocną) inspirację. Sama historia opisana w „Czarnym manuskrypcie” jest bardzo interesująca, autor sprawnie gubi tropy w kryminalnej historii, obyczajowe wątki też są w porządku, za to romantyczny został napisany raz, że na doczepkę, a dwa, że na kolanie, i tylko zabiera miejsce dla ciekawszych spraw, jak na przykład opis życia w Prusach lat trzydziestych dwudziestego wieku. Odradzam audiobooka, bo lektor brzmi, jak ksiądz czytający na mszy ewangelię na niedzielnej mszy.