,, Rosły chłop o prostej twarzy. Ściągnął z trupa porwane swetry, wycisnął z nich wodę i nawiązał sobie szmat aż po gołe kostki. Na drętwych dłoniach umarlaka zauważył odciski, świeże i starsze. Od wiosłowania, pomyślał".
Jest to opowieść o pewnym mężczyźnie, który ma więcej szczęścia niż rozumu. On przeżył, pozostali nie tylko zostali obrabowani, ale już nigdy ich płuca nie poczują smaku powietrza. Siłą swojego szczęścia trafia w miejsce, gdzie krople rosy są na wagę złota. Poznaje tam pewną kobietę, która zawładnie jego umysłem, przeradzającym się w obsesyjne pragnienie jej. Również mieszkańcy wioski zrobią wszystko, by móc co zjeść, nie patrząc na konsekwencje swoich czynów. Czy każdy z nich wyjdzie z tego cało? Co się stało z ów mężczyzną, którego pochodzenie nie jest do końca sprecyzowane?
Wspaniała powieść, która ukarze wam nie tylko twardość samej natury, ale i bezsilność, która rządzi ludźmi. Wiele można w życiu pragnąć zdobyć, czy też móc posiadać, jednak bez zezwolenia naszej flory i fauny tak naprawdę możemy nic.
Bardzo spodobał mi się tu klimat całej powieści. Autor ma bardzo lekki styl w którym stosuje bardzo dużo porównań. Postacie zarysowane są ogólnikowo i w stonowanej wersji. Cały klimat owiany jest tajemnicą, która przyciąga nas i nie chcemy przerywać sobie czytania. Ja mówiłam sobie ,,no jeszcze tylko jedna strona", bo wszystko było tu nie do przewidzenia. Koniecznie chciałam poznać koniec opowieści, dlatego poganiałam się z czytaniem....