Nigdy nie wierzyłam w powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami, dopóki nie przekonałam się o tym na własnej skórze.
Pod koniec lutego moje 2 agencje copywriterskie padły z dnia na dzień, 5 lat pracowałam zdalnie i nagle straciłam pracę.
Szukałam czegoś stacjonarnie, lecz w moim przypadku to nie jest takie proste. Mam drugą grupę inwalidzką na kręgosłup i nikt nie che osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym. Po co komuś taka osoba, co nie jest w pełni sprawna??? Na orzeczeniu mam napisane: wskazana praca zdana, ale skąd taką w dzisiejszych czasach wziąć, skoro króluje wszechobecna sztuczna inteligencja? (bynajmniej w copywritingu)
Potem złapała mnie rwa kulszowa i trzymała 3 tygodnie.
Na majówce czyli na początku maja wywaliłam się niefortunnie na bruk i padłam jak placek. Uszkodzenie wewnętrznego stanu kolanowego.
Dziś po zdjęciu rtg wyszło, że jest to zwichnięcie, skręcenie i naderwanie stawów i wiązadeł kolana.
No cóż... ból jest kłujący, szarpiący i trudny do zniesienia. Nie mogę zginać kolana, a do poruszania na obecną chwilę służą mi ściany i meble jako podpórki. Ciągnie się to już ponad 3 tygodnie i końca nie widać.
Łykam garściami ketonale setki plus tabletki od lekarza, a i tak ból zrywa mnie z łóżka w środku nocy.
Chyba jednak te nieszczęścia chodzą parami... Marzę, żeby już poszły w ciemny las...