Żeromski nie pisze źle (technicznie), ale to co sprawia, że jest kompletnie nieatrakcyjny literacko to fakt, że jego bohaterowie są kompletnie niestrawni. Jak Tomasz Judym, który może i chciał dobrze, ale za nic nie mógł się zabrać. I tak naprawdę oczekiwał, że skoro już zarzucił pomysłem, to świat i otaczający go ludzie rzucą się, żeby go zrealizować.
I pod koniec jeszcze dramatyzował, że nie-nie, on musi teraz SAM, rozumiecie, poświęca się, odrzuca miłość, bo on BĘDZIE!
(Pamiętam, że Pani-Od-Polskiego nie była zachwycona moją interpretacją zachowań Judyma. Powiedziała mi, że się nie znam i że to był ,,nowy Prometeusz świata współczesnego'', a poza tym to ,,jedynka-siadaj''. I tak teraz, po latach, myślę, że gdyby Prometeusz zachowywał się jak Judym, to bogowie wciąż mieliby ogień na wyłączność, a my marzlibyśmy w deszczu pod jakimś szałasem.)
A to wszystko przypomniało mi, że... serdecznie i z całego serca nie cierpię (hehe) ,,Cierpień młodego Wertera''. O.