Cytaty Marek Stelar

Dodaj cytat
Krugły miał przed sobą ciężki dzień, więc udzielił sobie dyspensy i korzystając z okazji, zeżarł wrapa z grillowanym kurczakiem w sosie miodowo-musztardowym. Był kurewsko niezdrowy i smakował bosko. Frytki i cola też.
Szwagier. Zakała rodu. Jak mawia czasem Misiek: uschnięta gałąź w drzewie genealogicznym swojej rodziny, ewentualnie spadł z tego drzewa prosto na swój zakuty łeb.
Chodzi o to, że małpa, w przeciwieństwie do człowieka, nie ma dużych wymagań. Zje owoc, który wybrała, i odejdzie zadowolona, a człowiek, niezależnie od tego, co wybierze, zadowolony nie będzie nigdy.
Są rzeczy, o których się filozofom i prokuratorom nie śniło. Na przykład przeczucie.
Okazuje się, że życie ludzkie wcale nie jest bezcenne. Czasem kosztuje naprawdę niewiele.
Człowiek ma tendencję do nadawania znaczeń wielu rzeczom albo właśnie doszukiwania się sensu w przypadkowych zjawiskach. A jeśli mamy do czynienia z silnymi emocjami, to tym mocniej to działa.
Najgorsze jest to, że kiedy człowiek w coś wierzy, to potem trzyma się tego jak objawionej prawdy i nic nie jest w stanie go przekonać, że mogło być inaczej.
Broniłem się. Jeden chodzi na studia, drugi ma bogatych rodziców badylarzy, trzeci tatusia w komitecie wojewódzkim, a ja jestem oprychem. Więc, jak się okazuje, to nie oni są źli, tylko ja, mimo że to tamci napadli mnie, a nie na odwrót.
Patrzy na czubki swoich butów i stwierdza, że są zachlapane rzadkim i żółtym jak gówno szczeniaka błotem.
Wrzucone jakby przypadkiem w piękny, zielony las proste gmaszysko sprawia ponure i odpychające wrażenie.
Kobieta długo patrzy na niego w milczeniu, on przygląda się jej i widzi, że ma oczy podobne do oczu jego matki, zanim te zmieniły się w kawałki szkła.
Odium przestępcy zostaje z tobą do końca życia.
Mirek ma dziewięć lat i po raz pierwszy ucieka.
Nie z domu; on po prostu ucieka, choć wie już, że nie ma dokąd, bo kraina mlekiem i miodem płynąca nie istnieje.
Dochodzi do wniosku, że w tym świecie, do którego go wrzucono, nie ma dla niego miejsca, więc musi stworzyć sobie własny. Niewiele osób to rozumie, właściwie nikt, bo nie ma przyjaciół, ani kolegów, ani żadnej bliskiej osoby, z którą mógłby o tym pogadać.
Inne dzieci w wiosce i w szkole są bardzo podobne do dorosłych, mimo że jeszcze nie piją wódki. Krzyczą, przeklinają i też uważają Mirka za dziwadło. I za śmierdziucha.
Nie ma wokół siebie żadnej dobrej duszy, nikogo, kto wytłumaczyłby mu, dlaczego w świecie dorosłych nie ma miejsca dla dzieci i wszyscy czekają tylko, aż one też dorosną i staną się takie jak oni. Wtedy będą mogli pić z nimi wódkę.
Vogel zamknął oczy. Wydarzenia ostatnich miesięcy, te związane z ojcem oraz Miszą i te ostatnie, w Łużycach, wyczerpały go psychicznie.
Tak już skonstruowany jest ten świat. Ci, którzy będą pierwsi, przeżyją. Spóźnieni zostaną z niczym. I nie chodzi nawet o to, kto jest silniejszy, a kto słabszy. Chodzi wyłącznie o to, że wszystkim rządzi czas i przypadek.
Zapada cisza, dziewczyna sztywnieje. Mężczyzna podnosi głowę i spogląda jej prosto w twarz. Ekspedientka zamiera. W jego oczach jest coś, co sprawia, że czuje w głowie pustkę. A może właśnie nie ma w nich niczego.
Śmierć to na­tu­ral­ny ko­niec życia, od na­ro­dzin do niej zmie­rza­my, wszy­scy kie­dyś umrze­my i tak dalej, bla, bla, bla. – Misza od­chy­lił się do tyłu i spo­waż­niał nagle. – Ale myśl, że osią­gną­łem swój cel, bę­dzie mi to­wa­rzy­szyć do końca i po­cie­szać mnie w naj­gor­szych mo­men­tach. Bo w umie­ra­niu naj­gor­szy jest nie ból fi­zycz­ny, tylko sa­mot­ność.
– Już nigdy nie bę­dziesz sam – tłu­ma­czy mu. – Sa­mot­ność to naj­gor­sza rzecz, jaka może przy­tra­fić się czło­wie­ko­wi. Uwierz mi, wiem, co mówię.
– Uza­leż­nie­nie od cze­go­kol­wiek: wódki, fajek czy ru­cha­nia to ozna­ka sła­bo­ści cha­rak­te­ru – mówi z kolei Misza.
– Za­wsze uwa­ża­łem, że dobry prze­ło­żo­ny stoi murem za swo­imi ludź­mi, cza­sem nawet nad­sta­wia za nich karku.
Nie ma pan pojęcia, jak zaskakujące są czasem powiązania między jakimiś sprawami. Jak niedostrzegalne, na pozór idiotyczne, a jednak.
Miał nadzieję, że wróci niedługo do swoich korzeni, czując nagłą i jeszcze nie do końca dla niego zrozumiałą potrzebę ich posiadania.
Kto chce mieć lato, musi znosić komary.
Stawinie hipotez śledczych niepopartych na faktach, czyli mówiąc wprost: gdybanie - było głupotą, i to groźną.
Co się dzieje, że ktoś, kto ma wszystko: kochających rodziców, normalny dom i dobrych ludzi wokół siebie, staje się nędzną gnidą.
Najważniejsza jest pamięć. Co z tego, że ktoś szlocha na pogrzebie, bo tak wypada albo tylko dlatego, że uświadamia sobie wtedy, że jego też to czeka, jeśli zapomina o zmarłym tydzień później?
Pogrzeby są dla tych, którzy zostają.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl