Avatar @Vernau

Izabela Vernau

@Vernau
Bibliotekarz
108 obserwujących. 68 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj około 14 godzin temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
108 obserwujących.
68 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj około 14 godzin temu.

Cytaty

Dojechaliśmy szybko, bo hamulców w naszym luksusowym radiowozie właściwie już nie było, ale to żadna nowość. Kumpel mówił, że tarcze są przekrzywione, a klocki już dawno chuj strzelił. Nie znam się na tym, ale mu wierzyłem. Smród mówił sam za siebie - coś o coś cholernie tarło, coś na pewno było nie tak, jak być powinno.
– A tak zwani zwykli odbiorcy? – mówił dalej Kruk. – Przestali wierzyć własnym oczom. Sugeruje się im, co mają widzieć, i oni posłusznie zobaczą, a w każdym razie zaprzeczą, gdy im zarzucić, że cesarz jest nagi. Wystarczy ubrać cokolwiek w ramki, powiesić w ładnej galerii, opatrzyć imponującą kwotą, wygłosić na cześć tego czegoś kilka ładnych słów, choć oczywiście wygłaszać je musi ktoś ważny, aby ważność spłynęła z niego na cokolwiek, i proszę… Bum! Stało się. Cokolwiek przemieniło się w sztukę, przynajmniej dla części audytorium. – Kruk westchnął. – W zetknięciu z taką sztuką odbiorca, który tęskni za pięknem, zostaje z niczym.
Ubieramy chciwość w maskę altruizmu, z małych świństw robimy akty wielkiego heroizmu.
Charon się jej przyjrzał. Pomarszczona, zacięta twarz. Oczy, które wyglądały, jakby nigdy nie były młode, a już na pewno zawsze były zimne. Uraz i małostkowość wyzierające z każdego rozszerzonego pora skóry. Czasem ludzie stają się tacy, bo tak się układa ich życie. A czasem są tacy od samego początku.
Jestem przede wszystkim biznesmenem, zawsze byłem. Biznesmeni robią pieniądze. Nie walczą z przeznaczeniem, bo wiedzą, że to się nie opłaca.
Pamięć to dziwna kurwa. W latach, które nastąpiły po zabójstwie mego syna, rzeczy ważne i nieważne zlewały mi się w jedno. Pan był tą rzeczą nieważną, a jednak zapamiętałem pana.
Tego pięknego słonecznego popołudnia dyżurny podaje na stacji: zapierdalaj pilnie, ogródki działkowe. Przerażona kobieta zgłosiła, że sąsiad idzie na nią z łopatą i chce ją zabić, po czym połączenie się zerwało. Dzwonki włączone, pełna pizda przez centrum naszym cudownym rajdowozem, który już dawno powinien pójść na żyletki, ale chuj, pilnie to pilnie.
Otaczają mnie opary absurdu. Powiedzieć, że tam, gdzie kończy się logika, zaczyna się policja, albo kto służy w policji, nie śmieje się w cyrku, to jak nic nie powiedzieć.
Wokół tyle się mówiło o młodym pokoleniu leniów, które otrzymawszy wszystko na tacy, nie potrafiło zaangażować się w pracę. Roszczeniowi, myśleli tylko o sobie, najchętniej od  razu po studiach zajęliby dyrektorskie stanowiska. Z  dziennikarzami było jeszcze gorzej. Wychowani w czasach internetu, w którym wszystko opiera się na krzykliwych tytułach i ograniczaniu tekstu na rzecz obrazkòw, często nie potrafili poprawnie napisać zdania złożonego, a research ich zdaniem polegał na przeczytaniu wpisu z Wikipedii. W tej sytuacji wyłuskanie obiecującego absolwenta dziennikarstwa graniczyło z cudem.
W jego ocenie dobry dziennikarz powinien czasem naginać fakty, powinien pisać bezkompromisowo, nie zwracając uwagi na to, że może kogoś zranić. Tekst miał być dobry - nawet kosztem innych ludzi. W tym zawodzie nie ma miejsca na sentymenty i empatię. Sam miał na konie kilka procesów wytoczonych przez bohaterów jego artykułów. Większość wygrał, stosując specjalną taktykę obrony. Zawsze tłumaczył, że informację otrzymał od informatora, który zweryfiował je u innych źródeł. Gdy sąd stwierdzał, że pisał nie prawdę, przechodził do ataku, tłumacząc, że ktoś specjalnie chciał go skompromitować i pogrążyć. Zawsze w takiej sytuacji najlepiej się sprawdzały mityczne służby specjalne.
Wiedział, że czytelnicy łykną każdy chłam. Już dawno zauważył, że może napisać totalne bzdury, pod warunkiem że na poparcie swoich twierdzeń znajdzie w miarę logiczne argumenty. Najlepiej sprawdzają się opinie specjalistów, dobrze działa też nawiązanie do wydarzeń ze świata. Kiedyś opisywał sprawę chłopaka, który zabił młotkiem trzy staruszki w stolicy. Napisał wtedy, że zabójcą jest prawdopodobnie jakiś Cygan. Na poparcie swojej teorii wkleił z sieci link do czeskiego artykułu sprzed kilku lat. Tamtejszy zabójca obrał podobną metodę działania. Był Cyganem i jako linię obronę wybrał chorobę psychiczną. Swoje zabójstwa tłumaczył jakąś bzdurną tradycją zabijania czarownic. Kamysz napisał, że według niektórych źródeł w społeczności cygańskiej istnieje tradycja, która nakazuje młodym członkom zabicie pięciu staruszek parających się czarną magią. Nikt nie weryfikował jego słów, nikt nie znał na tyle tradycji mniejszości romskiej, aby choć próbować podważyć jego teorię. To wtedy stwierdził, że rzetelne dziennikartswo ma różne obllicza. Można pisać prawdę i artykuły nie będą ciekawe - a można pisać bzdury, które zaciekawią odbiorców.
Lubię w ludziach to, że potrafią się zmieniać. Że ktoś, kto przez lata wygląda nijako, nagle przystojnieje, a w jego oczach pojawia się błysk. A kobiety, które nie zważając na swój podeszły wiek, umieją porzucić męża, imponują mi.
Powiedzenie krążące w służbach wywiadowczych głosi, że "oficer operacyjny ma ograniczony limit przeżycia". To prawda.
Jeśli trzeci rok z rzędu przytrafia ci się nocny dyżur w wigilię Bożego Narodzenia, to znak, że być może nie jesteś najlepszy w swoim zawodzie. Wedle oficjalnej wersji służbę pełnią wtedy ochotnicy lub samotni policjanci, którzy w  innym wypadku świąteczny czas spędziliby na zapijaniu smutków, prawda przedstawiała się jednak w  mniej optymistycznych barwach – w takich sytuacjach zawsze pada na nieudaczników.
Ale, jak mawiał porucznik Zaremba - rozkaz nie gazeta. Rozkazu nie czyta się, rozkaz się wykonuje.
Wywiady z bossami gangów w gazetach, pyszniących się swoim bogactwem przy aplauzie pismaków cieszących się z nieudolności policji. Mówili w swoich artykułach - my dziennikarze wiemy, kto kieruje mafią w Polsce a policja tego nie wie. Bo jakby wiedziała, to bossowie siedzieliby w więzieniach. Tylko dziennikarze nie patrzyli na zdezelowane radiowozy, bzdurne limity kilometrów, zastraszonych świadków, adresy, których same sądy w aktach podsuwały bandziorom. Sprawy ciągnące się latami, bo pan oskarżony źle się czuje lub zmienił adwokata. Niechęć do wprowadzania nowoczesnych rozwiązań prawnych, które umożliwiłyby skuteczną walkę z przestępczością. A on, stróż porządku patrzył na to i wstydził się za cały ten chory system, skutecznie gnębiący staruszkę przechodzącą w złym miejscu na pasach lub bezdomnego pijanego lumpa odwożonego do izby wytrzeźwień. A bandyci wymuszający coraz bezczelniej haracze, porywający ludzi dla okupu, handlujący narkotykami, bronią i strzelający do ludzi jak do kaczek byli poza zasięgiem tego dziwnego państwa, które miał nieszczęście reprezentować.
Komendant rejonowy, siedzący za swoim biurkiem i słuchający komunikatów z pościgu właśnie pobladł i poczuł silne ukłucie w okolicy serca. Jak wytłumaczy się stołecznemu z kolejnego rozbitego wozu, jak ?
Wiem, że macie nas w dupie. Wiem, że uważacie nas za półgłówków, że opowiadacie sobie dowcipy o nas, że szydzicie z nas i że nas nienawidzicie. Wiem też, że się nas boicie. I wiem, że kiedyś ktoś was okradnie, jeśli zdarzy wam się nieszczęscie, jeśli coś strasznego zagraża komuś z waszych bliskich, to krzyczycie "Policja, pomocy!". I oczekujecie, że wam tej pomocy udzielimy. Bez względu na okoliczności, z całkowitym poświęceniem, z narażeniem życia. A potem czasem nawet czujecie coś w rodzaju wdzięczności. Przez chwilę. Nie wiem, czy po lekturze tej książki coś się zmieni. Nie wiem nawet, czy mi na tym zależy, bo ja i tak kocham tę robotę. Ale chcę żebyście wiedzieli, co myślę i czuję.
Ja. Policjant. Pies.
Pojęcia takie jak: dom, rodzina, przyjaciele, umówione spotkanie, wizyta z dziećmi u lekarza, występ syna w przedszkolu były absolutnie pustymi, nic nieznaczącymi wyrazami. To był jego dom, jego życie, jego świat. Reszta była otoczką. Praca w policji, to nie jest praca. To jak wstąpienie do zakonu, gdzie wszystko trzeba poświęcić. Trzeba oddać swój czas i zapomnieć, że jest inne normalne życie. A wcześniej, czy później zapłacić za to rachunek.
-No właśnie - mruknął z kpiącym uśmieszkiem Karol. -Skąd? I między innymi po to masz znać przypadki i zasady użycia broni i innych środków przymusu z naszego gliniarskiego arsenału. Bo jak coś się stanie, to musisz wiedzieć, jak się bronić. Naszą główną bronią jest długopis, a nie pistolet.
Co to za czasy, że do policjantów się strzela - nie mógł tego zrozumieć - on jak wchodził na rejon, to nawet ptaki przestawały ćwierkać i stawały na baczność. Jak w knajpie zachlał, menele zbierali ich „pana władzuchnę" i dostarczali pod drzwi komendy, wraz z oporządzeniem i czapką służbową. To było proste: złodziej jest po to, by kraść. Władza jest po to, by był porządek. Jeśli się szanujesz nawzajem, to jest git i wszystko gra. A teraz, wszystko się zmieniło. Dawne lumpy i dawni milicjanci ze swoimi kodeksami i zasadami wymierali, jak kiedyś wymarły dinozaury.
- Patologia społeczna, mój drogi - ciągnął Karol nie odrywając wzroku od jezdni i prowadząc samochód - jest to wszystko to, co nas otacza za szybami tego radiowozu - przerwał na chwilę, rozglądając się na boki i szybko kręcąc kierownicą, pokonując zakręt. Po czym dodał melancholijnie - oprócz naszych żon, matek i kochanek. A tak w ogóle, to mam na imię Karol.
- Jesteś homo urbanus, Grom - Trintawini zaśmiała się głośno i poklepała go po ramieniu - a to człowiek wychowany w betonowej dżungli, za naturalny przyjmujący szum samochodów, a nie drzew, dla którego światło latarni jest tym, czym dla jego przodka sprzed wieku były gwiazdy. Jesteś homo urbanus, więc daj sobie czas, aby wrócić do równowagi.
- Jeżeli dobrze zrozumiałem, to dzieci, bardzo generalnie, możemy podzielić na: dzieci elfy, czyli te o niezwykłej wrażliwości, bardzo często będącej wręcz na pograniczu ingerencji szóstego zmysłu w ich postrzeganiu świata; kolejna grupa to dzieci ludzkie - takie miniaturowe wersje nas dorosłych z wszelkimi ułomnościami i zaletami zwykłego człowieka; a ostatnia grupa to dzieci gnomy - rozwrzeszczane bachory bez cienia empatii skupione tylko na sobie, dobrze to oddałem ?
© 2007 - 2024 nakanapie.pl