Komnata była schludna, choć ascetycznie urządzona, dość przestronna. Pod ścianą naprzeciwko drzwi stało łóżko, nieduże jak na zamkowe standardy, więc pewnie przyjdzie nam spać na waleta, o ile w ogóle zaśniemy. Po lewej stał prosty stół, nad którym wsiał żelazny kandelabr z płonącymi świeczkami, po prawej okno z wykuszem, przez które właśnie wychylał się wiedźmin:
- Za wysoko - stwierdził...