Do komnaty wszedł jasnowłosy fircyk, a za nim pięciu towarzyszy, których poznaliśmy na "kolacji".
Bez wątpienia miałem przed sobą wojskowych - nie dworskich pachołków, co to kijem obiją dłużnika jaśnie pana, czy kłusownika z lasu pogonią, ale prawdziwych, zaprawionych w bojach wojaków. Sądząc, po kosztownych szatach i porządnej broni, jaką dzierżyli przy zdobnych pasach, raczej nie mogli ...