Ten rok to dla mnie bez wątpienia rok audiobooków. Bez tego przerobiłbym może połowę z książek, nazwijmy to, połkniętych w 2022 r. Dużo pracuję, i coż, tak wychodzi, że czytanie w formie audiobooków ratuje moje czytelnictwo, czytelnicze statystyki ;-) . Mimo wszystko mam jakieś takie trochę poczucie jakbym oszukiwał z tym calym czytaniem książek. Że nie czytam (ebooki juz zaakceptowałem, mimo ze konserwa w mojej głowie krzyczy papierowa!!!111jedenjeden), a słucham. I czy to nie jest takie trochę oszustwo z tym słuchaniem? Czy to można w ogóle liczyć jako "przeczytana książka" ? Mam jakiś taki nienazwany sumienia wyrzut lekki z tym.