Taki wiersz gdzieś mi się rzucił internetowo, wraz ze wspaniałą recytacją Michaela Sheena. Starzejąc się już lekko, aby jeszcze się życia chwycić, można poczytać, posłuchać. Chociaż z poezją mi jeszcze dość nieśmiało, to jest takie bardzo.
Do not go gentle into that good night
Do not go gentle into that good night,
Old age should burn and rave at close of day;
Rage, rage against the dying of the light.
Though wise men at their end know dark is right,
Because their words had forked no lightning they
Do not go gentle into that good night.
Good men, the last wave by, crying how bright
Their frail deeds might have danced in a green bay,
Rage, rage against the dying of the light.
Wild men who caught and sang the sun in flight,
And learn, too late, they grieved it on its way,
Do not go gentle into that good night.
Grave men, near death, who see with blinding sight
Blind eyes could blaze like meteors and be gay,
Rage, rage against the dying of the light.
And you, my father, there on the sad height,
Curse, bless, me now with your fierce tears, I pray.
Do not go gentle into that good night.
Rage, rage against the dying of the light.
i recytacja:
Wersja polska też nie brzmi źle.
I recytacja w ciekawej aranżacji:
Przeczytałem w życiu jedną książkę Maxa Czornyja. Nie podobała mi się, napisałem kilka słów na ten temat, ot nie wróciłem nigdy do tego autora. Aż tu nagle słyszę, że rozpętała się burza wokół naziolkowych klimatów w niezbyt dobrym dla pisarza kontekście. A że ostatnio czytam trochę i słucham propos tego co się działo w naszej okolicy kilkadziesiąt lat temu, zagłębiłem się w temat.
Otóż Drodzy, cała internetowa inba rozpętała się o to, że imć Max Czornyj zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcie reklamujące jedną z jego książek na temat jakichś wojennych tematów (chwytliwy, chodliwy i sprzedający się temat, jak te wszystkie cośtam cośtam z Auschwitz), które to zdjęcie jest stylizowane na jednego z niemieckich drugowojennych zbrodniarzy Amona Gotha.
Tu realne, to przywołane wyżej pochodzi z filmu. Aczkolwiek całość nagłośnił Jakub Ćwiek na swoim profilu na facebooku. Mamy więc uśmiechniętego (!) autora stylizującego się na człowieka, o którym piszą: Amon Leopold Göth – austriacki zbrodniarz wojenny, Hauptsturmführer SS nr 43 673, nr NSDAP 510 764, w czasie II wojny światowej m.in. komendant obozu koncentracyjnego Plaszow oraz likwidator gett żydowskich w Krakowie i Tarnowie.
I Max Czornyj uśmiecha się. Trochę zawadiacko, trochę cwaniacko. Bardzo zły ruch. Bardzo niefortunny pomysł. Rozumiem „wchodzenie w psychikę” potwora, o którym się pisze, fikcję literacką itd. Ale mam nieodparte wrażenie, że imć stylizacja przechodzi nieco cienką granicę dobrego smaku.
Nie wiem czy funkcjonujecie w mediach społecznościowych, zakładam, że tak, skoro jesteście nakanapie. Sama kanapa temat przemilczała, natomiast ciekawie komentuje go Kulturalny Człowiek oraz sam Jakub Ćwiek. Nie jestem fanem tego ostatniego, ale co racja to racja.
Nie pomaga też reakcja samego pisarza, który w niewybredny sposób idzie w zaparte oraz samego wydawnictwa, które odporne na krytykę jest podobnie jak wydawnictwo Sonia Draga (też swego czasu darło koty z recenzentami). Książek nie wycofa, ale myślę, że chociaż można by było wpisy usunąć, i przeprosić. Ale nie ordynarnie iść w zaparte. Szkoda.
Dzień Dobry!
Czytelniczo był to dla mnie rok piękny, choć jeszcze nie skończony. Miałem przyjemną sposobność czytać rzeczy wyselekcjonowane, jedne wybitne, inne po prostu bardzo dobre, także takie z wadami, ale nie rzutującymi na wrażenie zapamiętane. Zdecydowanie rok czytelniczo wygrany mimo że w ilości książek przeczytanych niezbyt imponujący, ale jakości wyższej (może warto te zasadę przenieść na inne aspekty mojego życia i w końcu się ustatkować? Warto się nad tym pochylić). Niestety medal ten ma i drugą stronę, niefortunnie jest to również rok anihilacji autorytetów pisarzy, których uważałem za jeśli nie wybitnych, to bardzo dobrych, których polecałem wielokrotnie nie tylko na łamach internetowych portali, ale i w prywatnych rozmowach. Niestety poza tegorocznymi odkryciami, trzeba poszukać przyjaciół nowych, nazwisk świeżych, choć niekoniecznie jeszcze żyjących. Nie tyle wiernych pisarsko, co nie zgniłych własnym ego, innych pod tym względem niż ja sam.
Upadający Pierwszy był autorytet kryminalny, po upadłym już dawno Miłoszewskim, imć Chmielarz niejaki Wojciech. Napisawszy kryminalną wydmuszkę, ideologicznie wpasowaną pod nowoeropejskich fajnopolaków, zapominając całkowicie o intrydze kryminalnej i ciekawych postaciach, zdeptał mój szacunek do jego własnego kryminalistycznego, wybitnego talentu. I choć wcześniejsze, niektóre słabsze książki zwiastowały lot Ikara, wierzyć nie chciałem, bo przecież to mój Wojciech, wybitny!
Upadający Drugi pozostawił bolesną w sercu ranę, mój wspaniały osobisty bóg emocji i wrażliwości, imć Jakub Małecki, który popełniwszy okrutne bluźnierstwo na pięknym pisaniu, pisaniu magicznym, brutalnie zatańczył paso doble na mojej wrażliwości, i to ostrogami, dając mi wydmuszkę książki tak pustą, że łzy rozpaczy zaschnąwszy mi na twarzy, wypaliły bruzdy rodzące gniew. Tak wielki, że w bezrozumnym szale zawodu mogłem zmarszczyć nos, pokazać zęby by wreszcie przy wychodzącej na czoło żyle gniewu krzyknąć do pełni księżyca - zdrada! Koszowy zdrandik Koszowy nie nasz brat!
Ale to dopiero Upadający Trzeci sprawił, że przelała się czara goryczy, a czytelnik rozsierdził sja na dobre. Pan Grozy, który niczym pasterz zła, od nastoletnich lat moich prowadził mnie za rękę przez korytarze horroru, napięciem atawistycznego zła i literackich scen namiętnego, często przemocowego seksu kształtował mój młodzieńczy mózg, zawiódł mnie niewyobrażalnie. I oto ten który jeszcze jakiś czas temu mienił się być wyższym nad wszystkie mocarze horroru, mój osobisty pan mroku, Graham Masterton, popełnił książkę, która nie tylko nawet nie próbowała udawać horroru, ale nawet jakimś nieszczęściem doczekała się kontynuacji, a ja zawierzając marce pisarza, kupiłem od razu obie części. Twór ów zrodził we mnie emocje tak złe, że nie pozostało mi nic innego jak tylko zakrzyknąć w gniewie We are Venom i ulegając materii (poza) kosmicznej popełnić niniejszy wpis.
Zatem!
Otwieram w mojej głowie konkurs, przetarg, wolną elekcję, krzycząc niczym hieny w Królu Lwie, bezkrólewie lala la la lala! Wolne wakaty na:
Pana Grozy
Króla Kryminałów
Władcę Emocji Prozy
Słucham Państwa!
Ten rok to dla mnie bez wątpienia rok audiobooków. Bez tego przerobiłbym może połowę z książek, nazwijmy to, połkniętych w 2022 r. Dużo pracuję, i coż, tak wychodzi, że czytanie w formie audiobooków ratuje moje czytelnictwo, czytelnicze statystyki ;-) . Mimo wszystko mam jakieś takie trochę poczucie jakbym oszukiwał z tym calym czytaniem książek. Że nie czytam (ebooki juz zaakceptowałem, mimo ze konserwa w mojej głowie krzyczy papierowa!!!111jedenjeden), a słucham. I czy to nie jest takie trochę oszustwo z tym słuchaniem? Czy to można w ogóle liczyć jako "przeczytana książka" ? Mam jakiś taki nienazwany sumienia wyrzut lekki z tym.
W temacie wierszy, tak około wojennie znalazłem coś takiego. Autor NN.
Z którejś książkowej strony na fb zdjęte, dość takie... Przygnębiające.
Zainspirowany wpisem @Chassefierre i tysiącem wpisów @LetMeRead podzielę się z Wami wierszem, ktory dla mnie zawsze był. Taki bardzo. I choć poezja i Ja to nie są bliskie światy, raz na sto lat coś takiego mi zapadnie w duszę. Poznałem go z filmu Equilibrium z 2002 roku.
Poeta pragnie szaty niebios
(He Wishes for the Clothes of Heaven)
William Butler Yeats
Gdybym miał niebios wyszywana szatę
Z nici złotego i srebrnego światła,
Ciemną i bladą, i błękitną szatę
Ze światła, mroku, półmroku, półświatła,
Rozpostarłbym ci tę szatę pod stopy,
Lecz biedny jestem: me skarby - w marzeniach;
Więc ci rzuciłem marzenia pod stopy;
Stąpaj ostrożnie, stąpasz po marzeniach.
Przełożył Leszek Engelking
„Tematyka wojenna nie jest zagadnieniem łatwym – wręcz przeciwnie. A czym dalej w las, im więcej czytamy literatury z nią związanej, zyskujemy większą świadomość w zagadnieniach wojennych i tym samym zdobywamy wiedzę historyczną.”
„Dziś chciałam porozmawiać z Wami właśnie o literaturze wojennej, a dokładnie o powieściach z wojnami w tle”