Avatar @8dzientygodnia

8_dzien_tygodnia

@8dzientygodnia
Bibliotekarz
42 obserwujących. 6 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat.
blog_8_dzien_tygodnia
Napisz wiadomość
Obserwuj
42 obserwujących.
6 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat.

Cytaty

Ból w moich wnętrznościach wije się jak wąż. Zwija się i skręca, zalewa mnie trucizną. W tym szpitalu powoli dosięga mnie śmierć. Tak jak inne dzieciaki, które na polach ryżowych wykończył głód i malaria. Po tym wszystkim, przez co przeszedłem- walkach, bombardowaniach, błąkaniu się po dżungli- jednak dosięgnie mnie śmierć.
Słyszę w myślach radio Czerwonych Khmerów, głos Organizacji, powtarzający bezustannie, że wojna już się kończy. Wszystkie radia są takie same. Wszystkie kłamią. Wojna jest obecna nawet tutaj, dzieciaki krzyczą w nocy, śnią koszmary. Codziennie ktoś umiera.
Dziwna rzecz ta śmierć. Czuję paskudny smak w ustach. Cały świat jest ciemny, ale nie tak jak w nocy, raczej tak, jakby spowiły go cienie, jakby nadciągnęły czarne chmury. Wszystko jest brudne. I jakoś ciężko się oddycha. (...) I wtedy do mnie dociera, że wciąż żyję. Pół twarzy mam zanurzone w błocie, leżę. Ale żywy. Nawet kiedy myślę, że już umieram, nie umieram.
Czerwoni Khmerzy zrobią wszystko, by utrzymać się przy życiu. Tak samo zresztą jak my. Zawsze trzeba umieć wyczuć, z której strony wieje wiatr.
- Każdy dzień jest jak święto- śpiewamy.
(...) Ziemia może być twarda jak kamień, słońce może palić niczym płomień; nic jednak nie może być silniejsze od naszej miłości do Organizacji! Hurra, na cześć nowej Kampuczy! Cudownej, demokratycznej krainy urodzaju!
Kolejna sztuczka Czerwonych Khmerów, zawsze trzymać nas w strachu i czasami mówić prawdę tylko po to, by nas skołować.
Irene żywiła wiele ciepłych uczuć wobec Armanda. Uczuć w pewnym sensie matczynych. Uważała, że jest rozbrajająco nieporadny, rozczulała ją jego paranoja.
- Co u niego?
- W skali Richtera skąpstwa przestał się już mieścić. Znalazł się po drugiej stronie.
- Nie może być gorzej, niż było.
- Owszem, w przypadku Armanda, może. To naprawdę patetyczny kazus.
Camille zawsze wyobrażał sobie Glasgow jako miasto jednego sezonu, zimne i wietrzne przez okrągły rok. Rzadko kiedy dane miejsce aż tak samo z siebie przyznaje człowiekowi rację. Wydawało się, że ta kraina nie chce nikogo zawieść.
- Jaką masz pogodę?
- Mixed, jak tutaj mówią. Co znaczy, że wczoraj padało i jutro też będzie padało.
Le Guen wciąż jeszcze traktował Louisa jak jakąś osobliwość antropologiczną. Niezmiernie go zdumiewało, że ludzkość, wyczerpawszy bez mała wszelkie możliwe kombinacje, była jeszcze w stanie wydać na świat podobny okaz.
(...) - wybiera naprawdę świetne książki!
- To dobrze- rzekł Camille.- Wolę szukać człowieka z gustem. To podnosi rangę poszukiwań.
- Pański...pański morderca...czyta bardzo dobre książki. Najwyraźniej jest koneserem.
Dopiero na podstawie środków oddanych do dyspozycji policji widać, jakie zainteresowanie wzbudzają u kierownictwa głośne medialne sprawy. Camille'owi przydzielono wielką salę w podziemiach. Bez okien.
- Co za głupota, jedna zbrodnia więcej i mielibyśmy okna- skomentował.
- Możliwe- odparł Le Guen- ale jeden trup mniej i nie miałbyś komputerów.
To było silniejsze od niego i przynajmniej ten raz mu się udało. Pięć uderzeń i ani jednego więcej (...) ale mimo wszystko... żeby o trzeciej nad ranem stukać młotkiem w ścianę... Pierwsze uderzenie zaskakuje, drugie budzi, trzecie zastanawia, czwarte oburza, przy piątym wali się pięścią w ścianę... ale szóstego nie słychać, zapada cisza, Camille może zawiesić autoportret Maud na ścianie salonu.
(...) Jego syn, jak sam pan mówi, posiadał iloraz inteligencji pantofelka. Ojciec stał umysłowo niewiele wyżej i nie trzeba było długiej obserwacji, by odgadnąć jego zamiary. Chcę przez to powiedzieć, że to było tak, jakby pan skazał siostrę na cięgi. Ale nietrudno było też odgadnąć, że mógł ją nawet zabić. Czy o to panu chodziło, panie Vasseur? Chciał pan, żeby zabił pańską siostrę?
- Czy Alex wspominała coś o ojcu? To znaczy, czy zadawała jakieś pytania? Chciała się z nim zobaczyć?
- Nie. Wszystko, co trzeba, miała w domu.
- Pana i waszą matkę.
- Miłość i autorytet.
- Jak pan woli.
Seryjna morderczyni, która popełnia samobójstwo, nie przysparza chwały, to mniej zaszczytne niż aresztowanie, jednak biorąc pod uwagę bezpieczeństwo publiczne, spokój obywateli, ład wewnętrzny i Bóg wie co jeszcze, to zawsze coś.
Anglia jest krajem, gdzie nikt nie może spać spokojnie ze strachu przed bandami rabusiów; gdzie królewska sprawiedliwość jest na sprzedaż, a kupczą nią królewscy faworyci; gdzie uczciwego, ciężko harującego człowieka spotyka oskarżenie o zdradę i stryczek w razie, gdy upomni się o swoje prawa; gdzie nikt nie potrafi powstrzymać inwazji francuskich piratów łupiących porty i okoliczne wsie.
Nie po raz pierwszy widzę, jak najpotężniejsi panowie królestwa wykorzystują swoją władzę, aby zniszczyć niewiastę, która nie uczyniła nic ponad to, że wiodła żywot w zgodzie z własnym sercem i własną naturą, miała odwagę patrzeć na świat własnymi oczami. Oni jednak nie są w stanie tolerować niczyjej natury ani wizji poza własną.
- Nie mogą jej oskarżyć o uprawianie czarów, skoro ukrywa się na poświęconej ziemi i oddaje pod opiekę Kościoła.
- No to oskarżą ją o herezję. Kościół nie chroni heretyczek.(...) A herezja to straszniejsza zbrodnia niż jasnowidztwo.
(Rtęć) Zmiennokształtna, wysłanniczka bogów, najważniejszy z trzech składników wszystkich eksperymentów. Czasem jest pomocna, czasem wręcz przeciwnie, wierna towarzyszka Meluzyny, która również potrafi przybierać różne kształty. Posłaniec, którego zatrudnia się z konieczności, z braku innego, lepszego. Nie zawsze godna zaufania...
Mężczyźni rządzą światem, który znają. Wszystko, co poznają, uczynią swoim. Wszystko, czego się dowiedzą, wykorzystają. Są jak alchemicy poszukujący zasad rządzących światem i tak jak alchemicy pragną wszystko zachować dla siebie, w sekrecie. Wszystko co odkryją trzymają w zanadrzu, nawet wiedzę kują na własny, egoistyczny obraz. Cóż pozostaje dla nas, niewiast, jak nie to co nieznane.
Słuchaj ciszy, przyglądaj się pustce. I strzeż się. Meluzyna potrafi zmieniać kształty, przypomina pod tym względem rtęć, w tej chwili jest jednym, a w tamtej czymś całkiem innym. Możesz zobaczyć ją gdziekolwiek, jest bowiem jak woda. Albo możesz wytężać wzrok nadaremno w próbie przejrzenia zielonkawej toni i widzieć tylko swoje odbicie.
I z jabłka cudownego co złotem połyska,
Złocistych nasion czworo ku górze wypryska...
Jedno ogniem rozpala niebiosów przestwory,
Śląc w niepamięci otchłań zwady, kłótnie, spory...
Ziarno drugie wzbudziło wichrów wir szalony,
Co woń ziół, traw i kwiatów rozniósł w świata strony...
Trzecie ziemską skorupę, trzęsąc i kołysząc
Tchnęło całą moc życia w białych ptaków tysiąc...
Ostatnie ziarno padło w wody przezroczyste,
I napełniło życiem ich tonie przejrzyste...
I niesnaski umknęły kędyś na kraj świata,
A nad krainą zefir pokoju ulata!...
Oto jasnym się staje ów sekret wszechrzeczy,
Który to jabłko złote miało w swojej pieczy.
Ziarenka w twojej myśli istnieją uśpione,
I wyborem twym w cud lub zło będą obrócone!!
Brutalność bawi tylko głupców.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl