„𝑁𝑎𝑑 𝑧𝑎𝑠𝑦𝑝𝑎𝑛𝑎̨ 𝑠́𝑛𝑖𝑒𝑔𝑖𝑒𝑚 𝑑𝑜𝑙𝑖𝑛𝑎̨ 𝑟𝑜𝑧𝑙𝑒𝑔𝑎 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑘𝑟𝑧𝑦𝑘. 𝑃𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑘𝑙𝑖𝑤𝑦, 𝑜𝑔ł𝑢𝑠𝑧𝑎𝑗𝑎̨𝑐𝑦. 𝐾𝑟𝑧𝑦𝑘, 𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑦 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤 𝑟𝑜𝑧𝑟𝑦𝑤𝑎𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑏𝑜́𝑙𝑒𝑚 𝑡𝑟𝑧𝑒𝑤𝑖𝑎𝑐ℎ 𝑖 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑜𝑧𝑛𝑎𝑐𝑧𝑎𝑐́ 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑜: 𝑠́𝑚𝑖𝑒𝑟𝑐́. 𝐽𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑘𝑖𝑙𝑘𝑎 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙 𝑧ł𝑜𝑤𝑟𝑜́𝑧̇𝑏𝑛𝑒 𝑒𝑐ℎ𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑠𝑖𝑒 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑤𝑠́𝑟𝑜́𝑑 𝑔𝑜́𝑟, 𝑎𝑧̇ 𝑝𝑜𝑑 𝑛𝑖𝑒𝑚𝑖𝑒𝑐𝑘𝑎̨ 𝑔𝑟𝑎𝑛𝑖𝑐𝑒̨. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑘𝑜𝑙𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑤 𝑠𝑡𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑐́ 𝑧 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 𝑡𝑎𝑘𝑖 𝑑𝑧́𝑤𝑖𝑒̨𝑘? 𝐽𝑒𝑠𝑡. 𝐴𝑙𝑒 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑚𝑎𝑡𝑘𝑎. 𝐿𝑤𝑖𝑐𝑎, 𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑎 𝑤ł𝑎𝑠́𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖ł𝑎 𝑚ł𝑜𝑑𝑒.”
Na pustkowiu zostają znalezione zwłoki nastoletniej dziewczyny ubranej w pasiak. Pewien komisarz rozpoczyna śledztwo, które zaprowadzi go w głąb tajemnic przeszłości i zaskoczy rozwojem wypadków. Bowiem kiedy dawne krzywdy odżywają, nieprzenikniony mrok szumawskich lasów staje się jeszcze bardziej gęsty i zajadły.
Każdy człowiek składa się z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Ludzie nie istnieją bez tego co było, jest, będzie i bez związanych z tym wydarzeń. Wszyscy i wszystko osadzone jest we wspomnieniach, wspominaniu pomimo niepamięci i niepamiętania, bo to pamięć kulturowa, nasi przodkowie budują naszą tożsamość.
Do lasów Szumawy powraca echo dawnych krzywd z okrutnej, choć wcale nie tak odległej drugiej wojny światowej i obozu jenieckiego przy źródłach Wełtawy. Potworne zbrodnie ponownie obezwładniają umysły mieszkańców i pozostawiają pragnienie wymierzenia kary.
Co skrywa się pod powierzchnią? Jak daleko sięgają macki zła?
Nie bez przyczyny powieść „Źródła Wełtawy” znalazła się w moim zestawieniu najlepszych książek jakie przeczytałam w 2023 roku.
To kryminał mroczny i chłodny jak skandynawskie powieści, a przebijające się w tle historyczne wydarzenia sprawiają, że czyta się go jak wciągającą powieść sensacyjną.
Ale... Nie obędzie się bez bólu i zaskoczenia. To nie jest typowy czeski kryminał. Czytelnik nie odnajdzie w powieści specyficznego czeskiego humoru. A absurd, owszem jest, ale w innym kontekście, raczej tym dotkliwie negatywnym niż wywołującym cień uśmiechu na twarzy. Bo w powieści „Źródła Wełtawy” każde słowo tnie jak ostrze, powoduje bulgotanie krwi i rozsadzające czaszkę emocje.
Książkę odkładałam kilka razy dla zaczerpnięcia oddechu. I nie chodzi wcale o makabrę rodem z horroru, ale o ból, strach i przerażenie zbudowane słowem, historią, wspomnieniami, zapominaniem, obrzydliwą ludzką naturą i kłamstwem. Wszędzie jest kłamstwo. Wszystko jest kłamstwem. To potęguje tragizm całej opowieści, zakrzywia też rzeczywistość, która staje się jak odbicie w tafli krystalicznego źródła.
Zachwyciła mnie spójna i jednocześnie zaskakująca konstrukcja powieści. Autorka wielokrotnie wprawiła mnie w podziw, skrupulatnie łącząc ze sobą wszystkie elementy i tworząc strukturę niczym gęsta pajęczyna. W tym kryminale wszystko się zgadza, każdy utkany fragment skomplikowanej układanki został dopracowany w najmniejszym szczególe. Nawet jeśli czytelnik w pewnym momencie odniesie wrażenie, że już wszystko jest oczywiste, to i tak będzie miał poczucie satysfakcji z przeczytania naprawdę świetnego tekstu. A potem autorka go zaskoczy, wybije ze strefy komfortu, w której się schował, kiedy już zdążył się oswoić i przyzwyczaić do grozy opowieści.
Czy ktoś zainteresowałby się faktami historycznymi, pochylił nad smutną przeszłością i przejmującym drżeniem drzew Szumawy, gdyby nie martwa dziewczynka porzucona w śniegu?
„𝑍̇𝑎𝑑𝑛𝑒 𝑤𝑦𝑚𝑦𝑠́𝑙𝑛𝑒 𝑠𝑡𝑟𝑎𝑡𝑒𝑔𝑖𝑒 𝑟𝑜𝑧𝑤𝑜𝑗𝑢 𝑟𝑢𝑐ℎ𝑢 𝑡𝑢𝑟𝑦𝑠𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑤 𝑟𝑒𝑔𝑖𝑜𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑜𝑔𝑎̨ 𝑠𝑖𝑒̨ 𝑟𝑜́𝑤𝑛𝑎𝑐́ 𝑧 𝑝𝑜𝑟𝑧𝑎̨𝑑𝑛𝑎̨ 𝑧𝑏𝑟𝑜𝑑𝑛𝑖𝑎̨.”
„Źródła Wełtawy” to dla mnie kolejne potwierdzenie, że Afera wydaje naprawdę godne polecenia książki.
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Afera
Link do FB:
https://www.facebook.com/aniasztukaczytania/Zapraszam:)