Szumawa. Małe miasteczko, a w zasadzie wieś, położona na skraju Parku Narodowego Szumawy, tuż przy granicy z Niemcami i Austrią. To tutaj znajdują się źródła Wełtawy, najważniejszej z czeskich rzek. Środek surowej zimy. Pewnego mroźnego wieczoru policja dostaje zgłoszenie o zaginięciu ośmioletniego chłopca, który nie wrócił do domu po zakończeniu lekcji. Chociaż od zaginięcia minęło zaledwie kilka godzin komisarz - policjant, który po latach robienia kariery w stolicy powrócił (czy też trafniej byłoby rzec - został zesłany) na prowincję w ramach kary za popełnienie poważnego błędu w śledztwie - energicznie zabiera się za organizowanie poszukiwań, ściąga psy, helikopter, organizuje całą lokalną społeczność...
Tymczasem w trakcie poszukiwań zostają co prawda znalezione zwłoki, ale innego dziecka - dwunastoletniej Terezki Velkovej. W pierwszej chwili poszukujący zakładają, że dziewczynka po prostu zgubiła się w lesie i zamarzła, póki nie dostrzegają jej stroju - Terezka została ubrana w pasiastą piżamkę, budzącą nieodparte skojarzenia z obozowym pasiakiem, z naszytą na piersi gwiazdą Dawida. W dodatku jest boso, choć stan jej stóp nie wskazuje na to, żeby przeszła taki kawał drogi bez butów, a mówiąc dokładniej - w ogóle nie widać, żeby szła. Nigdzie nie ma jej śladów, a ciało leży na pustkowiu, jakby wynurzyło się znikąd, jakby wypluła je z siebie któraś z okolicznych gór.
Dlaczego ktoś ubrał dziecko w strój obozowy z czasów II wojny światowej? Skąd tam się wzięło? A przede wszystkim – dlaczego ktoś je zabił?
Ta niepokojąca i niezwykle zagadkowa śmierć szybko staje się tematem, który jest bardzo łakomym kąskiem nie tylko dla mediów (i to nie tylko lokalnych, ale i ogólnokrajowych), ale też dla komisarza, który widzi w niej szansę na odbicie się od dna, na które upadł, odzyskanie dobrego imienia i "pokazanie im wszystkim". Początkowo liczy on na to, że to morderstwo jest w końcu tą sprawą, która pozwoli mu się zrehabilitować i powrócić w chwale ze znienawidzonej prowincji. Z czasem jednak, chociaż - powiedzmy to sobie otwarcie - policjant nie należy do najbystrzejszych osób na świecie, nawet on zaczyna dostrzegać, że ta sprawa jest brudna, brzydka i bardzo, bardzo niewygodna, zwłaszcza, że sięga korzeniami dużo głębiej niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
W trakcie śledztwa wychodzą na jaw zdumiewające, dotąd trzymane w ścisłym sekrecie fakty o tajnym obozie jenieckim, działającym kiedyś w głębi parku narodowego, przy samych źródłach Wełtawy, a samo śledztwo budzi w miejscowej ludności wspomnienia, które zostały przez lata wyparte i, zdałoby się, bezpiecznie zakopane w zbiorowej niepamięci. Mieszkańcy Szumawy niechętnie do nich wracają, a zmowa milczenia i powszechnej niechęci nie ułatwia pracy policji...
Bogowie, jakie to było dobre!
Znakomicie skonstruowana i świetnie poprowadzona fabuła, Cała akcja rozwijająca się powoli, ze stopniowo odkrywanymi faktami, które za chwilę staną się zupełnie inne, gdy opowiedziane zostaną z perspektywy kogoś innego. Wciąż rosnące napięcie, mroczna atmosfera, wielopoziomowa intryga, pełna inteligentnie podrzucanych poszlak, domysłów, mylenia tropów... I zaburzona chronologia, która sprzyja powolnemu dochodzeniu do prawdy. Że nie wspomnę o niesamowitym zakończeniu, którego nie sposób się domyślić.
Akcja toczy się spokojnie, uwaga autorki skupiona jest na oddaniu psychologicznych kreacji postaci, a są to postaci z krwi i kości, bardzo ludzkie, bardzo prawdziwe, bywa, że mało, eufemistycznie rzecz ujmując, sympatyczne, często słabe, głęboko skrzywdzone, i często w swojej krzywdzie kompletnie bezbronne. Mamy tu policjanta z manią wielkości i kompleksem boga, niezbyt bystrego i właściwie nie budzącego ciepłych uczuć, z głębokim poczuciem krzywdy i przekonaniem o własnej bystrości i fachowości, a pozwalającego sobą manipulować jak dziecko. Mamy lekarza z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi (ach! Jak wspaniale, wspaniale opisanymi!). Mamy naprawdę sporo kobiet, milczących, marginalizowanych przez męskich bohaterów, a odgrywających niezwykle ważne role, dźwigających swoje i cudze tajemnice, swoje traumy i walczących ze swoimi demonami....
Będąc młodym dziewczątkiem załapałam się na tę pierwszą, najgwałtowniejszą falę zachłyśnięcia się kryminałami skandynawskimi i pamiętam, że to, czym różniły się od wcześniej popularnych kryminałów brytyjskich czy francuskich, uporządkowanych, oszczędnych, skupionych wyłącznie na zbrodni i na śledztwie, i co budziło zachwyt i entuzjazm krytyków literackich to szerokie tło społeczne, które opisywały. "Ach! - unosili się recenzenci - To coś więcej, niż tylko historia popełnionego przestępstwa i pościgu za zbrodniarzem, to opowieść o społeczeństwie i dręczących je problemach!".
I mówię wam i powiadam, wszyscy ci skandynawscy fachowcy od odmalowywania społecznego tła powinni Petrze Klabouchovej butki czyścić. Ta wioska. Ta beznadzieja. Ten koniec świata, daleko, daleko stąd. Ten malutki kawałeczek gór nietknięty, zda się, przez przemiany, które odległemu światu nadały barw i zapachów. Mistrzowski opis atmosfery w małej mieścinie, w której wszyscy wydają się sprawiać wrażenie, że już dawno się poddali, że prowadzą swoje małe, szaro-bure życie tylko siłą rozpędu, jakby ugrzęźli w bylejakości miejsca, w którym przyszło im je spędzać. Jedynie miejscowy lekarz, opętany pragnieniem odkrycia skarbów w zawalonych tunelach, wydaje się mieć w życiu jakiś cel.
No i kto wie, czy nie ważniejsze niż jakikolwiek kryminalny wątek spojrzenie na dawne i współczesne Czechy, wraz z ich skomplikowaną, a mało znaną powojenną przeszłością. Przejmujące i cóż... brzmi znajomo? Bracia Czesi mają, tak jak my, swoje trupy w szafie, i, też tak jak my, zaczynają o nich coraz głośniej mówić, więc gdy dodamy do skondensowanej, gęstej treści jeszcze obrazy i opisy dobrze znane w naszej części Europy (wszak na pograniczu czesko - niemieckim działo się to samo zło, które znamy i ze swojej historii) otrzymujemy coś więcej. Otrzymujemy nie tylko kryminał. I tak nietypowa historia morderstwa, które swoje korzenie mogło mieć daleko w przeszłości staje się pretekstem do spojrzenia w głąb, spojrzenia tam, gdzie przez ostatnie siedemdziesiąt lat mało kto odważał się spojrzeć. I dostajemy nie tylko opowieść o zbrodni, która sprawia, że włosy jeżą się na karku. Wręcz wydaje się, że wątek kryminalny staje się jedynie pretekstem do przedstawienia pełnych niewyobrażalnych krzywd dziejów całego regionu, w tym niewielkiej dziś czeskiej, a niegdyś niemieckiej miejscowości, która w swojej historii, o której się nie mówi, ma tajny obóz koncentracyjny. Bo tak naprawdę to właśnie historia jest tu główną bohaterką, ona daje nam pole do refleksji, szczególnie, gdy odkrywamy, jak bardzo wszyscy mieszkańcy Szumawy są w nią uwikłani, jakie odcisnęła na nich piętno, jak wolno, jak niewyobrażalnie wolno goją sie ich rany, i do czego może prowadzić ukrywanie przeszłości i nie rozliczanie się z nią.
Wydawnictwu Afera ścielę się do stóp i proszę o więcej.