Czytacie przedmowy pisane w książkach przez autorów ?
Ja zwykle je pomijam, ale tu jakimś cudem tego nie zrobiłam i dobrze się złożyło. Już te pierwsze zdania, pokazały mi, że mam coś wspólnego z autorem, że coś nas łączy - wrażliwość na krzywdę dzieci. A w tej książce jest jej wiele i nawet ja - osoba mająca się za twardą, lubiącą wręcz, brutalne historie, musiałam robić przerwy w czytaniu żeby dojść do siebie po pewnych scenach…
Wysyłając swoje dzieci do szkoły, sądzimy, że zawsze z niej wrócą, bo to bezpieczne miejsce. Tego dnia, w jednej ze szkół pojawił się chłopiec. Bosy, w białej szacie i…z bronią w ręce. Strzelał nie patrząc na to do kogo celuje, a na koniec popełnił samobójstwo wypowiadając słowa : “Zbawca pragnie sprawiedliwości.” Po co to wszystko ?
Tyle krwi, tyle ciał, tyle niepotrzebnych ofiar. Widok wstrząsający zarówno dla młodej funkcjonariuszki Julii Marzewskiej jak i dla starszego i bardziej doświadczonego Marcina Rau. To oni stawili się na miejscu zbrodni i oni będą starać się rozwikłać sprawę, która dopiero się zaczyna.
Ogar dokonał masakry, ale pojawiające się po nim Owieczki, wstrząsną zarówno bohaterami tego kryminału jak i dosłownie każdym czytelnikiem.
Książka napisana przez policjanta wydziału kryminalnego, szczególnie mocno przyciąga wielbicieli tego gatunku i sądzę, że nikogo nie rozczaruje. Względnie pozostawi rysy na psychice ale chwytając po tego typu książki, powinniśmy być wręcz na to przygotowani. Trzeba być wytrzymałym, żeby przebrnąć przez takie historie, trzeba to kochać, żeby nie zaliczyć załamania nerwowego. Tym bardziej, że choć to fikcja literacka to aż nader realna, bo brutalność i bestialstwo wręcz, w niej opisane, nie są wyssane z palca. Takie rzeczy, niestety, dzieją się na tym świecie i to przeraża najbardziej.
Język jakim posługuje się autor, jego styl pisania, taki czarny humor policyjny, że tak to ujmę, nadaje całej historii szczególnego charakteru.
“Mamy sprawcę, który zginął osiem lat temu. Wrócił w jakiejś pie#$@olonej białej szacie, w dodatku boso niczym Cejrowski. Tylko, że zamiast w ręku trzymać zaparzoną yerba matę, przyniósł ze sobą broń. Ot tak zabija ludzi, po czym strzela sobie w łeb.”
Kto stoi za tym wszystkim ? Czemu posługuje się dziećmi - istotami wrażliwymi, niewinnymi - jak swoimi pionkami? Wysyła je jak te owieczki na rzeź. Są jak zaprogramowane - wierne, lojalne, obojętne na wszystko inne. To przeraża najbardziej. Jakim cudem dziecko jest w stanie porzucić dom, rodzinę, swoje bezpieczne otoczenie i zabić się na rozkaz Zbawcy ?
Taki niby nieistotny ale bardzo ważny szczegół, rzuca się w oczy w trakcie czytania. Irytowało mnie, że śledczy tego nie dostrzegali tak długo. A zarazem przerażało jak coś tak standardowego w życiu naszych dzieci, może być śmiertelnym zagrożeniem. Jednak czy w obecnych czasach, wszystko nim nie jest ? Wychowanie dziecka to wyzwanie pod wieloma względami, a strach to uczucie towarzyszące rodzicowi każdego dnia. Mateusz Wilczyński to bohater, który tu przekonał się o tym aż za mocno.
“Zbawca pragnie sprawiedliwości. Zbawca pragnie sprawiedliwości. Mój Zbawca pragnie… Mój Zbawca. Mój…”
Każdy bohater został perfekcyjnie wykreowany. Czy to poturbowana przez swoje życie i wykonywany zawód Julia, czy zgorzkniały, szowinista, winiący za wszelkie zło tego świata kobiety - Rau, czy pozorny podrywacz, a jednak wrażliwy policjant jakim jest Wiktor, a nawet haker na wózku inwalidzkim taki zdolny i …nieszkodliwy ? Aż po samego Zbawcę, tajemniczego przywódcę sekty, robiącego papkę z mózgu swoim poddanym w imię zemsty. Za co ?
Czy książka szokuje ? Tak - niesamowicie mocno. Czy trzyma w napięciu ? Od początku do końca. Czy wciąga ? Bez dwóch zdań. “Zbawca” ma tę moc. Oby to co w nim opisane, nigdy nas nie spotkało.
Szacunek dla autora, wielki. Jestem pod wrażeniem. Dziękuję za te emocje i polecam serdecznie. Warto dać się poturbować.