"Dawca" Kena McClure’a zburzył mój spokój. To nie była zwykła lektura na wieczór, ale emocjonalna jazda bez trzymanki, która poruszyła we mnie najczulsze struny. McClure nie bawi się w delikatność — jego historia wkroczyła w moje życie z zimną precyzją skalpela i zostawiła pytania, na które trudno znaleźć odpowiedź.
Narracja skupia się wokół siedmioletniej Amandy Chapman, dziewczynki z poważną chorobą nerek, której jedyną szansą na przeżycie jest przeszczep. Już sam ten wątek łapie za gardło, ale McClure nie byłby sobą, gdyby nie zanurzył nas głębiej — w mroczne zakamarki medycznej etyki, ukryte interesy i przerażająco realne eksperymenty na ludzkim życiu.
Z pozoru ekskluzywny szpital w Glasgow, z uśmiechniętym personelem i najnowocześniejszym sprzętem, okazuje się miejscem, gdzie ratowanie życia może mieć drugie, o wiele bardziej złowrogie dno. I właśnie ta pozorna idylla, która skrywa coś złego, buduje napięcie, którego nie sposób zignorować. Sama czułam, jak rośnie we mnie bunt i przerażenie, kiedy prawda zaczęła powoli wychodzić na jaw.
To nie tylko powieść o medycynie. To ostrzeżenie. To pytanie o to, jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, by uratować jedno życie... i ilu ludzi po drodze możemy stracić. McClure pisze bez litości, ale z niezwykłym wyczuciem. Jego styl jest surowy, momentami brutalny, ale dzięki temu tak prawdziwy.
To, co na początku wydaje się wybawieniem – nowoczesny szpital, uprzejmy personel i sława wybitnego transplantologa – szybko zaczyna przybierać niepokojące barwy. McClure z niesamowitą precyzją buduje atmosferę nieuchwytnego zagrożenia. Z każdym rozdziałem coś zaczyna zgrzytać: zbyt idealne uśmiechy, zbyt gładkie odpowiedzi, zbyt wiele milczenia tam, gdzie powinna być szczerość.
Czułam się jak detektyw, który krok po kroku odkrywa, że za lśniącą fasadą kryje się coś mrocznego, nieludzkiego. Historia Amandy staje się nie tylko walką o życie, ale też brutalnym zderzeniem z systemem, który przestaje widzieć pacjentów jako ludzi.
Najbardziej uderzyło mnie to, że wszystko, co opisuje McClure, wydaje się aż nazbyt możliwe. W tym tkwi największa siła tej książki — w jej realizmie, który przeraża bardziej niż jakakolwiek fikcja. Autor nie tylko tworzy wciągającą intrygę, ale też bezlitośnie obnaża mechanizmy współczesnej medycyny, gdzie granica między etyką a interesem potrafi się niebezpiecznie zacierać.