Korona w mroku recenzja

Do wiosny coraz bliżej 😉 Już nie mogę się doczekać słoneczka! Zwłaszcza, że dziś u mnie znów pada. A u was jakie nastroje na ten tydzień?

Bardzo się cieszę, że razem z @justus_reads zorganizowałyśmy roczny #maratonzmaas, bo inaczej nie mam pojęcia kiedy wzięłabym się za tą serię, a tak po prostu muszę znaleźć na nią czas i już. Zwłaszcza, że naprawdę nie zmuszam się do czytania, wręcz przeciwnie, jestem mega ciekawa co będzie dalej.
Drugi tom "Korona w mroku" już za mną 😀 Celaena oficjalnie rozgościła się na stanowisku obrończyni i wykonuje rozkazy króla. Ale czy aby na pewno? W zamku pojawia się kolejna tajemnicza postać, więc nasza bohaterka zaczyna drążyć kim lub czym może ona być pakując się przy tym w spore kłopoty. Na szczęście z pomocą przychodzi jej książę Dorian, który również odkrywa u siebie coś nowego. Celaena oraz Chaol zbliżają się bardzo do siebie, jednak czy ten związek przetrwa? Z kim przyjdzie im walczyć i kto tym razem zginie? Odkryjemy również największą tajemnicę Obrończyni.
No dzieje się w tym tomie, a podobno kolejne są tylko lepsze. Chwilami musiałam wstrzymywać oddech czytając. Zdecydowanie historia mocno się rozkręca, a bomba na zakończenie sprawiła że miałam wielką ochotę chwycić za kolejny tom, choć rzadko mi się to zdarza. Bardzo się cieszę, że jeszcze tyle tomów przede mną 😁 W marcu zabieram się za kolejny.

Po roku ciężkiej pracy w kopalni soli osiemnastoletnia Celaena Sardothien zdobywa pozycję królewskiej zabójczyni. Nie jest jednak lojalna względem tronu, choć ukrywa ten sekret nawet przed najbliższymi przyjaciółmi.

Nie jest jej łatwo utrzymać tę tajemnicę, zwłaszcza gdy król zleca jej zadanie, które może zniweczyć
....................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................