Bardzo ciekawy zbiór wywiadów z czołowymi tłumaczami, którzy mówią o swojej pracy, stosunku do literatury, do języka. Napiszę o kilku rzeczach, które najbardziej mnie uderzyły w czasie lektury.
Po pierwsze, dla tłumaczy nie ulega wątpliwości, że translacja jest pracą twórczą. Anna Wasilewska mówi: „Tłumaczenie literatury jest zawodem z konstelacji zawodów artystycznych odtwórczych, takich jak aktorstwo czy gra na instrumentach. Aktorzy i muzycy są odtwórcami, pracującymi na bazie cudzego tekstu albo cudzej partytury.” Zaś Carlos Marrodan Casas, wspaniały translator Marqueza i Vargas Llosy dodaje: „Chyba wszyscy tłumacze mają to do siebie, że żadnego z przetłumaczonych zdań nie traktują jako ostatecznego. To jest nasza zawodowa obsesja i fobia. Obcując z tekstem, jesteśmy cały czas w napięciu, w poszukiwaniu alternatywnej, lepszej wersji.” Z tym, że jest to praca trudna, wręcz niemożliwa, Jan Gondowicz mówi: „Tłumacz to jednak w ogóle jest ktoś taki, kto próbuje wbić kwadratowy kołek w okrągłą dziurę albo odwrotnie. Języki różnią się od siebie nie tylko stopniem gramatycznych zawikłań i liczbą słów, ale też ich zakresem.”
Poza tym tłumacze są chyba najbardziej głębokimi czytelnikami literatury, ich sądy o utworach nad którymi pracują, o pisarzach, o języku polskim, są bardzo ciekawe, głębokie, zmuszają do refleksji. I tak Andrzej Jagodziński mówi o tym, że mojego ukochanego Hrabala się ciężko tłumaczy, bo w języku czeskim istnieje wyraźny podział na język literacki i potoczny. Hrabal zaś jako pierwszy zaczął wprowadzać programowo mowę potoczną do swoich książek. Dlatego różne tłumaczenia Hrabala brzmią zupełnie inaczej. A Teresa Worowska o mówi o Sandorze Maraiu, którego jest tłumaczką: „patrzył w przyszłość z wielką przenikliwością. Jednym zdaniem potrafił uchwycić sedno tego, co się wokół działo, i ująć to w sposób interesujący i zapadający w pamięć. Czytanie jego prozy jest jak spotkanie z mądrym starcem, który wiele przeżył, wiele widział i potrafi o tym fascynująco opowiadać.” Zaś Jan Gondowicz twierdzi, że Dostojewski to niebezpieczny pisarz, paru jego tłumaczy szybko zmarło, dlatego on sam nie chce go przekładać. Poza tym wg Gondowicza Dostojewski to typ antypatyczny, nareszcie rozumiem dlaczego go średnio lubię...
Inspirujące są sądy translatorów na temat języka. Teresa Worowska: „ Coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że postępujący proces upadku języka można odwrócić tylko poprzez czytanie, ale nie współczesnej literatury polskiej, tylko tej dawniejszej. (...) To, czym jest język polski, co umie, do jakich niuansów jest zdolny, można zobaczyć, czytając literaturę polską do lat siedemdziesiątych, góra osiemdziesiątych XX wieku, potem zaczyna się wielka epoka eksperymentowania.” Ciekawe... Z kolei Jerzy Jarniewicz twierdzi: „ Polszczyzna ulega nieustannym przemianom i aby dawny tekst mógł wciąż nam towarzyszyć, abyśmy czuli, że on wciąż jakoś nas dotyka, warto go co jakiś czas odświeżać. Uważam, że najważniejsze utwory literatury światowej powinny mieć co pokolenie nowe polskie przekłady, to byłaby sytuacja idealna.” Na szczęście tak już się częściowo dzieje, np. Znak wydaje klasykę światową w nowych przekładach.
Dostaliśmy bardzo inspirującą lekturę, skłaniającą do docenienia pracy tłumaczy i sięgnięcia po dotychczas nieznanych pisarzy (sam sobie zapisałem kilka nazwisk).