Arcydzieło literatury obozowej. Książka, którą zawsze czytam ze ściśniętym sercem i w małych dawkach. Autor przeżył 20 lat w najgorszym skupisku łagrów strasznego Gułagu – na Kołymie. Jak sam pisze, jest to piekło na ziemi. Można śmiało porównać Kołymę do Auschwitz, wprawdzie nie zagazowywano tam ludzi, ale szybko zabijała ich wyniszczająca praca i potworny klimat; jedni ginęli, a wciąż na ich miejsce przybywali nowi, Rosja to ludny kraj...
To wstrząsające świadectwo bestialstwa komunizmu i upadku człowieka opisane jest językiem prostym i beznamiętnym. Szałamow nie osądza, nie komentuje tylko po prostu przedstawia świat, w którym przeżył pół życia. Pisze o bestialstwach strażników, o panoszeniu się pospolitych przestępców - błatniaków, którzy, jako 'element socjalnie bliski' byli przez władze obozowe lepiej traktowani od politycznych. O terroryzowaniu przez błatniaków więźniów politycznych. I jeszcze ten klimat: potworne mrozy, zamiecie śnieżne, dziesięć miesięcy zimy i dwa miesiące lata, miejsce nie do życia, a ludzie musieli tam wegetować latami.
Moim zdaniem to nie dzieła Sołżenicyna są symbolem literatury łagrowej, a właśnie dzieła dużo mniej znanego Szałamowa.
Metodę pisarską Szałamowa ilustruje opowiadanie 'Pod kwit'. Oto błatniacy grają w karty, była to ich pasja. Jeden z nich, Naumow, przegrywa do drugiego, Siewoczki, wszystko: kołdrę, poduszkę, spodnie. Zaczyna więc grać 'pod kwit', to znaczy na kredyt: pod zastaw cennej rzeczy zabranej innemu więźniowi. W tym czasie autor książki z innym więźniem politycznym, Garkunowem piłują drewno dla baraku Naumowa. W pewnym momencie wzrok Naumowa pada na Garkunowa, widzi jego wełniany sweter, dla Garkunowa bardzo ważny: „Była to ostatnia przesyłka od żony przed udaniem się w daleką drogę. Ja wiedziałem, jak Garkunow go strzegł. Piorąc w łaźni, susząc na sobie, ani na minutę nie wypuszczał z rąk; taką rzecz ukradliby od razu towarzysze.” Naumow każe Garkunowowi ściągać sweter: „– Nie zdejmę – powiedział chrapliwie Garkunow. – Tylko razem ze skórą…” Wtedy inny błatniak – Saszka, zakłuwa nożem Garkunowa. Koniec opowiadania jest taki: „Saszka rozwarł ręce zabitego, rozerwał koszulę i ściągnął przez głowę sweter. Sweter był czerwony i krew była na nim ledwie widoczna. Siewoczka ostrożnie, aby nie pobrudzić palców, złożył sweter do walizki z dykty. Gra była skończona i mogłem iść do domu. Trzeba było teraz szukać nowego partnera do piłowania drewna.” Był człowiek, nie ma człowieka, łagrowe życie toczy się dalej...