,,Z takimi myślami nie jestem w stanie nic przełknąć, bo pęka mi serce. Wiecie, co robię, kiedy tak się czuję? Idę nad ocean i resztki rzucam mewom. Chciałbym nakarmić swoją rodzinę w Korei. Ale nie mogę. Więc oddaję jedzenie mewom. Z nadzieją w głębi duszy, że zanoszą je moim bliskim. I płaczę.''
Kiedy Wieczny Prezydent Kim Ir Sen ogłosił, że buduje nową Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną, że będzie to kraj, w którym nikt nie zazna głodu, w którym będzie szczęście i radość, i równość między obywatelami, i darmowa edukacja, i darmowa służba zdrowia, i praca dla każdego, i ,,każdemu wedle zasług, każdemu wedle potrzeb'', wielu Koreańczyków mieszkających w Japonii uwierzyło w to. Nietrudno im się dziwić, po zakończeniu II Wojny Światowej Japonia nie była dobrze prosperującym krajem, sami Japończycy mieli trudności w znalezieniu zatrudnienia, a co dopiero obywatele drugiej kategorii, jakimi byli Koreańczycy.
Trzeba oddać trochę sprawiedliwości ojcu Ishikawy - dość długo zastanawiał się nad tym, czy zabrać swoją rodzinę do Korei Północnej. Niestety, gdy już postanowił to zrobić, nie było od jego decyzji odwołania. I tak oto w styczniu 1960 roku przypieczętował się los całej rodziny Masajiego - najpierw pociągiem, później statkiem wyruszyli w podróż tam, gdzie nawet trawa miała być bardziej zielona.
Tymczasem... nie była. Port powitał ich smutnym, wyludnionym i zaniedbanym widokiem. Pjongjang był tylko dalekim marzeniem - tam żyli ci lepsi obywatele, Koreańczycy z dziada-pradziada, osoby oddane Partii i sprawdzone. Repatrianci, tacy jak Masaji, jego rodzice i siostry, mogli wylądować co najwyżej na prowincji, we wsi takiej jak Dong Chong-ri albo bardzo podobnej.
Bo tak naprawdę wsie i małe miasteczka w których spędził resztę swojego życia Masaji nie różniły się zbytnio od siebie. Wszędzie był głód przekraczający wszelkie wyobrażenie, wszędzie była bieda, ale nie taka bieda, którą znamy z ulic - nasz bezdomny pan Mietek nazywający nas ,,kierownikiem'' pod Biedronką jest bogaczem w porównaniu z obywatelem Korei Północnej.
Wszędzie była korupcja, wszędzie było kolesiostwo, wszędzie biurokracja i wszędzie idiotyczne zalecenia ideologii dżucze, która obejmowała sobą wszystko, począwszy od sposobu sadzenia ryżu (błędnego, będącego jedną z przyczyn głodu), poprzez to, jak obywatele powinni się zachowywać, skończywszy na obronie kraju.
,,Za mroczną rzeką'' to wspomnienia, które przekraczają nasze zdolności do wyobrażenia sobie tego, że rzeczy, które opisuje Ishikawa działy się w chwili, gdy my już byliśmy na świecie. To nie jest jakaś odległa przeszłość naszych dziadków czy pradziadków, ten głód, który miał miejsce w 1996 roku, głód tak dotkliwy i niewyobrażalny, że skłonił Masajiego do porzucenia rodziny i podjęcia próby ucieczki. Próby, która praktycznie nie miała szans na powodzenie.
To wspomnienia niewyobrażalne i okropne, to historia nie jednego złamanego życiorysu, ale wielu zmarnowanych żyć - historia ludzi, którym było na tyle ciężko w życiu, że uwierzyli w piękny socjalistyczny sen, który przy bliższym poznaniu okazał się codziennym koszmarem.
To historia ciężka i niezakończona - Ishikawa do tej pory nie połączył się ze swoją rodziną, do tej pory nie udało mu się ich ściągnąć do Japonii, nie udało mu się im nawet pomóc w taki sposób, na jaki liczył, czyli chociaż finansowo.
To historia człowieka, który mógłby mieć w sobie wiele żalu i frustracji, człowieka, który mógł w swoim życiu poddać się naprawdę wiele razy i nikt by go za to nie winił. Tymczasem Masaji Ishikawa wciąż ma w sobie nadzieję na szczęśliwe zakończenie swojej historii.
I chyba to jest w tym wszystkim najbardziej poruszające i rozdzierające.