Anna Janowska zabiera czytelnika na historyczną wycieczkę szlakiem przypraw. Poznajemy miejsca,ich historię oraz kulturę, które dawniej odgrywały najważniejszą rolę w świecie handlu - Indie - Oman - Zanzibar. Zaczyna się od przypraw, jakie królowały na terenie Indii, wśród których prym wiódł czarny pieprz. Gdzie, jak rósł, jak go obrabiano przygotowując do sprzedaży, a też co w XXI wieku spowodowało spadek ilości produktu, a co dało pierwszeństwo choćby Wietnamowi na wejście z nim na rynki światowe.
Kerala ma bogatą historię nie tylko dzięki czarnemu złotu, ale za sprawą wypraw, jakie podejmowali Europejczycy dla wyznaczenia szlaków handlowych. Koniec XVI wieku i pojawienie się portugalskiego statku z Vasco da Gamą na pokładzie napiętnował stosunki między kontynentami. W historii Europy wolimy pamiętać tego człowieka jako żeglarza i odkrywcę, natomiast Indie mają prawo widzieć w nim pirata (wedle dzisiejszych prawideł można by go nazwać terrorystą). Przy okazji tej wyprawy mamy wgląd na jakim etapie rozwoju były wówczas kraje arabskie, a w jakim zacofaniu tkwiła Europa, choćby tylko pod względem nawigacji i żeglugi. Arabowie, którzy wówczas żyli w symbiozie z Żydami i Hindusami posiadali mapy oraz najlepszy sprzed nawigacyjny, a bez nich Da Gama niczego by nie odkrył, bo zwyczajnie nie udałoby mu się tam dopłynąć. Janowska poświęca trochę miejsca również historii Bliskiego Wschodu, co daje pełniejszy obraz dla zrozumienia jakim nietaktem były podarunki przywiezione przez Portugalczyków oraz jak zniszczono potęgę Kalikatu. Równowaga między mieszkańcami bezpowrotnie została utracona.
Do dziś Europejczycy zachowują się jak trutnie. Nie potrafimy okazać podziwu dla wielkości niczego innego niż to co znane i zgodne z naszą kulturą. Historia pokazuje, że zarówno Azja, Afryka jak i kraje Ameryki Południowej potrafiły żyć w równowadze czerpiąc ze swoich dóbr na zasadzie wymiany towarów lub wprowadzonych opłat. Człowiek ze starego kontynentu przybywał i zdobywał, co niosło za sobą poważne skutki. Nikt chyba dziś nie uwierzy,że odbywało się to w sposób pokojowy.
Kerala to oczywiście nie tylko przyprawy, korzenie, ale też kamienie szlachetne, złoto i o tym też krótko nadmienia Autorka. Szkoda tylko,że zaraz po tym przeskakujemy do Omanu, by poznawać rytuał składania jaj przez żółwie. Idziemy więc tropem ogromnych zielonych żółwi oraz budowniczych dau, w zasadzie rękodzielników nadal odtwarzających starą technikę budowania łodzi. Niewiarygodnie, że na Półwyspie Arabskim nie zarzucono tej sztuki. Dla Europejczyka Oman to pustynia, a w istocie to kraj, który zasłynął z żeglugi i handlu. Natomiast Anna bezpośrednio podczas pobytu w Sur zapoznaje się ze sławną omańską gościnnością. Jednak jestem rozczarowana tym, że rozpoczęty w Indiach szlak przyprawowy nie jest tutaj kontynuowany w sposób namacalny. Poza wspomnieniem jakich przypraw używa się w kuchni i ze ta jest obsługiwana głównie przez Hindusów, a to znów powrót do indyjskich aromatów, nie dostajemy w tym temacie wiele. Schodzimy ze znanego nam szlaku i wstępujemy na szlak kadzidła, gdzie Oman i Jemen przodował w jego eksporcie. Dziś ten szlak objęty ochroną przez UNESCO nadal żyje i cieszy się obfitością zbiorów w okresie letnim.
Śladem kadzidlanych esencji (oud/lżejsza i tańsza esencja oudi) przenosimy się do Zanzibaru. A tu nie tylko wyrabia się esencję oudi, ale wszystko pachnie goździkami. Autorka dowie się co nieco o dbaniu o piękno przez tutejsze mieszkanki, ale tez zobaczy jak hoduje się algi. Zanzibar to goździki, kurkuma, cynamon, wanilia i znowu pieprz. I oczywiście heban i wspaniałe rzeźbione drzwi, z których Zanzibar słynie i wciąż wytwarza się ich tu dużo na zamówienie. Łatwo dostrzegalne staje się bogactwo Omanu zestawione w kontrze do biedy Zanzibaru, gdzie przechodzimy od kolonializmu do współczesności.
Myślałam, że to będzie przeciętna książka, a jednak moje zaciekawienie rosło z każdą stroną. Janowska stworzyła na użytek tej opowieści logiczny ciąg przyprawowego szlaku biorący początek w miejscu, gdzie opisuje uprawę, zmienne czynniki wpływające na wzrost i wydawanie owoców, skupia sie na zbiorze oraz handlu, a następnie płynie dalej - dosłownie i w przenośni - dau po Oceanie Indyjskim przenosząc swe zaciekawienie tematem z Indii do Omanu. Arabowie żeglarstwo mają we krwi. To dzięki nim jeszcze w czasach przedkolonizacyjnych kwitnie handel międzykontynentalny. Jako handlarze bogatych smaków wzniecili w Europejczykach chęć eksploracji dalekich lądów. A same cenne właściwości przypraw? Autorka na własnej skórze może je wypróbować podczas ajurwedycznego oczyszczania na Zanzibarze. I tak eksplorowany przez Anne Janowską obszar tworzy zgrabny, uzupełniający się ciąg łączący uprawę, handel i wykorzystanie dobrodziejstw natury.
Przemierzamy obszary, gdzie monsun jest źródłem życia, urodzaju plonów. Są obfite deszcze będą bogate zbiory.
Janowska posługuje się słowami, jak obrazami, które maluje z lekkością przedstawiając za ich pośrednictwem to co mogłaby uchwycić kamera. Ta niewymuszona sprawność posługiwania się słowem robi wrażenie, z przyjemnością zagłębiałam się w lekturę. Do tego Autorka nie jest jedną z tych podróżujących po egzotycznych krainach, by tylko patrzeć na wszystko z wyższością, okiem wszechwiedzącego człowieka Zachodu. Ma wiele pokory, szanuje nieznaną sobie kulturę i ludzi. Pragnie przede wszystkim zetknąć się osobiście z tym, co stanowi o sławie odwiedzanego regionu, a przecież dziś również w Indiach mamy procesy technologiczne obsługujące transport i zbyt surowca, gdzie coraz trudniej spotykać się w magazynach przy tradycyjnej obróbce oczyszczania.