Od pierwszego momentu utkwienia wzroku na okładce powieści „Światło po zmierzchu” moja intuicja krzyczała: „przeczytaj, warto”. Posłuchałam jej, zgłosiłam się i jestem wdzięczna Autorce Żanecie Pawlik i Wydawnictwu Zysk i S-ka za możliwość jej przeczytania i zrecenzowania. Widząc imię Żaneta na okładce wiedziałam, że się nie zawiodę.
"Światło po zmierzchu" to historia o zagubionych ludziach i ich poszukiwaniu siebie po doświadczeniach, które zesłał im los. Opowieść o stratach i ich wpływie na nasze całe życie i na nasze rodziny. O najważniejszych w życiu wartościach: rodzina, miłość, przyjaźń i akceptacja.
Główni bohaterowie Julia i Kosma ale również bohaterowie drugoplanowi jak Bożena, Renata i Teresa szukali w swoim życiu „Światła po zmierzchu”. Każdy z nich nosi trudną historię swojego życia. Każdy z nich doświadczył straty. Julia – utracone zaufanie do matki i poczucie bezpieczeństwa w dzieciństwie. Słowa „nic się nie stało” prześladują ją nadal. Zabrakło w jej matce zrozumienia, przytulenia, utulenia małej Julii w jej traumie."Dziecko trzeba przytulić, uznać, że ma prawo pocierpieć. Pozwolić mu płakać". Jej mama nie potrafiła... Julia w dorosłym życiu "paradoksalnie im większy sukces odnosiła, tym bardziej oddalała się od siebie". Kosma i jego straty... Jeśli tak wygląda piekło na ziemi, to właśnie to spotkało Kosmę. A jego ból, żal i pretensje do samego siebie zabijały go każdego dnia. Izolacja, samotność nie dawały szans na odnalezienie światła. O krok od szaleństwa znalazł w sobie ogromną siłę, by jednak zawalczyć o siebie ale nie wszystko udało mu się odbudować. Renata, była żona Kosmy, która skupiona na swoim żalu, złości na byłego męża, obwinianiu go za ich wspólną tragedię przelewała również na córkę. Nie spodziewając się konsekwencji w dorosłym życiu swojej córki. Druga strata Renaty to niemożliwa przyjaźń z Teresą. Nie ten moment i okoliczności... Teresa odnajdując siebie, odkrywając to, co w jej życiu mogłoby wydarzyć się najpiękniejszego, traci, co w życiu najcenniejsze... Serdeczną przyjaciółkę i nie tylko... Bożenka, której strata również była bolesna. Czy wszyscy odnaleźli swoje „Światło po zmierzchu”? Zachęcam Was bardzo mocno do odkrycia...
Żaneta Pawlik uwiodła mnie stylem prowadzenia narracji, słowami, zdaniami, treściami ukrytymi między wierszami i niedopowiedzeniami. Swoim niezwykłym filtrem, przez który obserwuje świat. Przeprowadziła mnie w najpiękniejszy, najbardziej subtelny, empatyczny i poetycki sposób przez różne straty, których każdy z nas w swoim życiu doświadcza. Autorka udowodniła, że żaden ból nie zniszczy człowieka, jeśli tylko człowiek nauczy się z nim żyć i zaakceptuje to, co los nam daje. Każdy odnajdzie sposób na zmiany w swoim życiu po stracie. „Trzeba żyć bez względu na to, ile razy runęło niebo” (D.H. Lawrence). A od samego siebie nigdy nie uciekniemy... mimo najdłuższych kilometrów, które pokonamy. Żaneta Pawlik pokazała mi, że można znaleźć swoje „Światło po zmierzchu”. Brawo dla Autorki za tytuł i symbol motyla na okładce – idealnie.
Dla mnie to powieść z gatunku literatury pięknej, choć jest zakwalifikowana jako literatura obyczajowa. Przepiękna historia, bardzo, bardzo ją Wam polecam.