Macie serie książek, przy których niecierpliwie oczekujecie na każdy kolejny tom? Nie będę ukrywała, że "Blakemore Family" jest dla mnie właśnie jedną z takich. Każda historia wywołuje u mnie ogrom radości.
Przyznam szczerze, że najbardziej byłam ciekawa losów Richiego, którego mieliśmy już okazję lepiej poznać i właśnie Setha. Być może to ich charaktery, sposób bycia wpłynęły na moje odczucia. To, co najważniejsze - nie zawiedli, a w zasadzie nie zawiodła Kinga, ponieważ mimo już szóstego tomu, nadal potrafi mnie przyciągnąć i wciągnąć w akcje, z którymi musi zmierzyć się rodzina.
Seth jest bratem, któremu nie zależało na władzy. Jest szczęśliwy mogąc prowadzić klub, a do tego wkłada w to dwieście procent siebie. Chce, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik, żeby jego pracownicy czuli się bezpiecznie. Oswego jest jego domem, w którym pojawił się seryjny morderca. Bohater martwi się o swoje pracownice, a policjant zajmujący się sprawą ma chrapkę na to, żeby powiązać Setha z zabójstwami.
Do tego wszystkiego na horyzoncie ponownie pojawia się Rebel. Dziewczyna zostaje z niczym, odnajduje pomoc wśród starych znajomych, a gdy Seth się o tym dowiaduje, sam staje się jej wybawicielem na czarnym koniu. Była barmanka znów gości w progach jego klubu, ale nie tylko...
Strach, który okazuje przed mężczyzną jest tylko niewielkim wierzchołkiem góry lodowej niebezpieczeństwa, które na nią czyha.
To wszystko sprawia, że tych dwoje bardzo się do siebie zbliża. Uwielbiam to, jak Kinga wykreowała głównych bohaterów tej części. Są tak bardzo rożni, nie powinno ich łączyć nic, a jednak ku wszelkim przeciwnością okazuje się, że tak bardzo siebie potrzebują. Nadeszła pora na to, żeby to, co do tej pory wstrzymywali, zostało wypuszczone na wolność i wierzcie mi - zdecydowanie wyszło to znakomicie.
Ponownie miałam możliwość obserwować narastające między bohaterami emocje, które były jednocześnie otoczone niebezpieczeństwem i lękiem o bliskich.
Ta książka jest świetnym romansem, ale został tu też ciekawie rozbudowany wątek kryminalny. Nie pojawiły się momenty nudy, ponieważ od samego początku Autorka wciągnęła mnie w rozgrywkę, do której chętnie wracam. Starałam się nawet sama wytypować seryjnego mordercę, Kinga podrzucała z każdym rozdziałem nowe smaczki. Cóż, nie udało mi się. Może Wam się poszczęści.
Oczywiście nie obyło się bez ponownego zjednoczenia całej rodziny - to chyba uwielbiam w tych historiach najbardziej. Momenty, w których są wszyscy. Są tak bardzo zjednoczeni, że człowiek naprawdę potrzebuje mieć takich ludzi obok siebie. Tej więzi nie da się porównać z niczym.
Cóż, teraz pozostaje nam czekać na to, co dalej, a ewidentnie jest jeszcze o czym pisać.