Boginie recenzja

Śmiertelniczki

Autor: @KazikLec ·7 minut
2021-12-27
1 komentarz
9 Polubień
Grupowa terapeutka Mariana od roku trwa w żałobie po tragicznej śmierci ukochanego męża - na świecie została jej tylko siostrzenica, Zoe, obecnie studentka na Cambridge. Kiedy uczelniana przyjaciółka Zoe zostaje brutalnie zamordowana, ciotka wskakuje w pociąg i jedzie udzielić moralnego wsparcia. Gdy okazuje się, że ofiara była związana z uwielbianym przez wszystkich wykładowcą od literatury antycznej, Foscą, bohaterka od razu nabiera podejrzeń wobec tego Byrona z dyskontu. Bo w końcu jakie znaczenie ma żelazne alibi, gdy daje ci je grupa wpatrzonych w ciebie cielęco groupies?

O rety, jaka to była strata czasu - ale po kolei. Po pierwsze, w życiu nie widziało mi się takiego słabego wplątania detektywa-amatora w śledztwo. Ot, Mariana przyjeżdża wesprzeć Zoe, mamy dialog "-musimy poznać prawdę -dziecko, ale co ja tu mogę, od tego jest policja -zawsze byłaś tchórzem :/ -masz rację, nie mogę ciągle uciekać, biorę się za śledztwo" (?!), i tak bohaterka bez jakiegokolwiek doświadczenia w tych tematach i jakichkolwiek uprawnień mimo wyraźnej przestrogi śledczego, żeby trzymała się z daleka biega po tym uniwersytecie, zaczepia pracowników i studentów pod pretekstem "jestem totalnie wsparciem psychologicznym wyznaczonym przez dziekana, możecie mi powiedzieć wszystko" (bardzo to etyczne, pani psycholog), korzystając z napalonych na nią znajomości wchodzi gdzie nie powinna (choć czasem próbuje wprowadzić w życie genialne plany na poziomie "ty zagadaj gliny, a ja się wślizgnę na pilnowane przez nich miejsce zbrodni"), kradnie dowody, słowem - mimo powtarzania tekstów w stylu "mam honorowy dług wobec przyjaciółki mojej siostrzenicy, żeby wysłuchać jej historii" w ogóle nie było we mnie poczucia, że Mariana jest "na miejscu" i ma dobre motywacje, by tak wściubiać nosa. Za to mimo licznych ostrzeżeń ze strony uczelnianych władz i prowadzących śledztwo nigdy nie spotyka jej nic groźniejszego od pogrożenia palcem i nakazu wyjazdu na drugi dzień, bardzo to wszystko surowe. Z drugiej strony - działania policji sprowadzają się w tej książce do "wsadzać do aresztów gości, którzy chodzili z ofiarami chociaż mają alibi, a potem się zobaczy", więc może po prostu wszyscy zaangażowani są tu siebie warci.

Jak na książkę, która, wiecie - nazywa się "Boginki" i poświęca im pół opisu na okładce - tak jakby coś mało tu tych boginek (co jest zresztą takim dość średniawym przełożeniem "maidens", ale potrafię tu zrozumieć decyzję tłumaczki). I jak na taki wstęp podkreślający znaczenie grupy i tego, jaki może mieć destrukcyjny/uzdrawiający charakter - mało tu coś grup z ich funkcjonowaniem. Z tego sektowego fanklubu poznajemy trzy dziewczyny, z czego dwie pojawiają się na jedną-trzy scenki, a o tej trzeciej to wiemy tyle, że jak ma na imię i jest przewodniczącą stada. Tyle. Członkinie nie mają swoich pobocznych wątków, najwięcej się o nich dowiadujemy przez charakterystykę Zoe robiącej ciotce takie streszczenie, jakby była kumpelą nowej w szkole bohaterki nastolatkowego filmu i wprowadzała ją w "kto jest kim" wśród mean girls trzęsących budą. Kiedy wreszcie dochodzi do grupowej terapii mającej być fabularnym przełomem, cała scena okazuje się dość krótkim, niewyróżniającym się specjalnie epizodem (choć podoba mi się, jak wszystko na tym spotkaniu diabli biorą i co może pójść nie tak, to idzie). Końcem końców tak otrąbiane boginie okazują się być trzecioplanowymi, nudnymi postaciami bez specjalnego wpływu na cokolwiek, funkcjonującymi bardziej jako uczelniana ciekawostka niż fascynujące zjawisko, z którym bohaterka prowadzi niebezpieczną grę, próbując rozgryźć jego funkcjonowanie.

“Po pierwsze uznałem, że napisanie książki z kobiecej perspektywy będzie bardziej ambitnym zadaniem, trudniejszym dla mnie”, mówi autor w wywiadzie z Dżbik-Kluge. No to może warto w przyszłości przyłożyć się solidniej do riserczowania, jak generalnie kobiety reagują na typów, którzy narzucają im się podczas podróży pociągiem, nie rozumieją "nie" ani postawy składającej się w przekaz "zostaw mnie w spokoju", rzucają tekstami typu "wiem, że będziemy razem" i uparcie próbują wplątać w romantyczną relację (łącznie z oświadczynami po kilku spotkaniach) mimo jasnego postawienia sprawy. Podpowiem: odpowiedzią nie jest "są lekko poirytowane" i "z własnej woli umawiają się z nimi nocą, ot tak, z ciekawości, bo może akurat będą mieli coś ciekawego do powiedzenia". Skoro jesteśmy w temacie relacji damsko-męskich - dziwny i irytujący jest wątek zjawiskowo pięknej Mariany, która sama siebie uważa za brzydką, "ach, co ten mój mąż we mnie widział, ja tego w lustrze dostrzec nie mogę". Za to dostrzec mogą aż trzej adoratorzy, co to po wymianie kilku zdań stają na rzęsach, by bohaterkę wyciągnąć na drinka i źle znoszą perspektywę, że ta ledwo znana im kobieta nie ma ochoty (...w sumie to ostatnie zjawisko - rel). Bardzo też mi się podoba, jak bohaterka bez powiedzenia komuś zaufanemu gdzie z kim i o której będzie idzie nocą na nierandkę z osobą, którą podejrzewa o bycie seryjnym mordercą, i na tejże nierandce przesadza z alkoholem oraz zadaje takie pytania, że gdyby koleś był faktycznie zabójcą, to by ją katrupnął na miejscu.

No i w końcu wielki zwrot akcji. Łał, ten niesławny zwrot akcji. Powiem wam, że tempo “Boginek” jest usypiająco spokojne, i tak mi się czytało to dość późno w nocy, i tak mnie to lulało do poduszki, i tak z myślą, że już dociągnę do końca i wtulę w ramiona Morfeusza, i tak sobie przy tym czytaniu myślę, "no, lektura tak 4,5/10, porywające toto nie jest, ale (hehe, greckiej) tragedii nie ma, 4 albo 5, no zobaczymy, jak tam zakończenie". A potem przyszło zakończenie i książka automatycznie spadła do dwói, która mało co nie zamieniła się w jedynkę za to utrudnienie mi zaśnięcia przez podwyższenie ciśnienia. Gdy wjechała tyrada o prawdziwym sprawcy z tymi wszystkimi absurdami, od samego twistu po linie dialogowe, to było we mnie naprawdę żelazne przekonanie, że to sen/naćpano bohaterkę i ma halucynacje stanowiące miks wszystkich jej lęków, no, wracajmy już do śledztwa, nie jesteśmy daleko – ale nie, to jednak tak miało być. Z perspektywy czasu doceniam, że autor chciał nawiązać do motywu z greckich tragedii, szkoda tylko, że to wszystko jest przekombinowane, niezgodne z tym, czego się dowiedzieliśmy w toku powieści, a sam plan z serii "jak tylko te 34 kwestii mogących pójść nie tak pójdzie tak, to w zasadzie intryga bez wad".

Z mniejszych kwestii wartych napomknięcia. Bohaterka przez całą książkę natyka się na różne słowa i cytaty ze starożytnej greki, i tak, zależnie od okresu i dialektu starożytne teksty mogą być kompletnie niezrozumiałe dla nowogreckiego nejtiva – ale i tak uważam za zabawne, że Mariana Ateny born and raised, która do Anglii przeprowadziła się dopiero na studiach, nigdy nie próbuje tych tekstów samodzielnie nawet przeczytać czy rozszyfrować przez skojarzenia, tylko ze wszystkim leci do swojej byłej wykładowczyni, która z pamięci tłucze każdy cytat i musi jej objaśniać treść dzieł, które bohaterka zapewne poznała w szkole.
Czasem też lepiej coś zasłonić i zdać się na wyobraźnię czytelnika, bo pewnym obietnicom po prostu trudno sprostać, czego najlepszym tutaj przykładem jest pokazanie w akcji wielbionego przez studentów Foski, o którego cudowności tyle się podczas lektury nasłuchaliśmy. Mariana idzie na jego wykład, i faktycznie, wypełniona po brzegi i schodki sala czeka jak na koncert ulubionego wykonawcy. I jeżeli to, co mówi Fosca robi takie straszne wrażenie na kwiecie młodzieży elitarnego uniwersytetu, to zaiste, poprzeczka intelektualno-rozrywkowa jest tak w okolicy ud ("Tysiące lat później zaczęto wytwarzać z niego LSD. Nie wiadomo, czy Grecy zdawali sobie z tego sprawę, ale fundowali sobie lekki odlot. Co może odpowiadać za niektóre wizje. – Powiedziawszy to, Fosca puścił oko, co przyjęto ze śmiechem”, "Tak brzmi przesłanie tragedii. Uczestniczycie w cudzie. Dla siebie, dla Tary. Żyjcie nim. / Zapadła cisza, w której dałoby się usłyszeć odgłos szpilki upadającej na podłogę. A potem rozległ się nagły, spontaniczny aplauz. / I trwał jakiś czas.", a najgłośniej to klaskał kierowca autobusu).

Podsumowując: podoba mi się, jak bardzo nic tu nie ma znaczenia, jakie nieudolne są mylne tropy i każdy jeden motyw jest taki płytki i maźnięty, od nawiązań do mitologii czy tragedii antycznej (dokąd zmierzała ta obsesja Mariany na punkcie gniewającej się na nią Persefony - naprawdę nie wiem), przez motyw grupy i jej uzdrawiającej rzekomo siły, po samo śledztwo i sektofanklub, którym książka tak się reklamuje. Z zalet - odpowiadało mi spokojne tempo, gorzki wątek żałoby po mężu i szczerze żal mi nieszczęsnego Nikosa, co tak się nastawił na to swoje przedstawienie, miał być agent z Londynu i w ogóle. Okładka angielskiego wydania jest świetna (na te plastikowe plamy krwi na polskiej to aż przykro patrzeć, na nie i na łamiący głowę tekst "wszyscy skrywamy tajemnice, nawet przed sobą"). Poza tym jedna wielka strata czasu i zmarnowanie ciekawego pomysłu.



(^ Mariana lecąca do swojej wykładowczyni z każdą wskazówką wymagającą przetłumaczenia, koloryzowane)

[Recenzja została po raz pierwszy (27.12.2021) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]

Moja ocena:

Data przeczytania: 2021-10-15
× 9 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Boginie
Boginie
Alex Michaelides
7.1/10

Nowa powieść autora bestsellerowej „Pacjentki”, thrillera, który podbił serca milionów czytelników. Edward Fosca jest mordercą. Mariana jest pewna. Ale Fosca jest nietykalny. Przystojny i charyzma...

Komentarze
@almos
@almos · prawie 3 lata temu
Dobra recenzja, już wiem że po tę książkę nie sięgnę, chociaż 'Pacjentka' dosyć mi się podobała.
× 2
@KazikLec
@KazikLec · prawie 3 lata temu
Widzę na goodredsach, że nawet fani "Pacjentki" byli "Boginkami" raczej rozczarowani, więc chętnie dam jej szansę
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · prawie 3 lata temu
Już w Pacjentce autor przynudzał i oszukiwał, ale wszystko jakoś trzymało się kupy. Po tej recenzji widzę, że lepiej poszukać innego środka nasennego 😉
× 3
Boginie
Boginie
Alex Michaelides
7.1/10
Nowa powieść autora bestsellerowej „Pacjentki”, thrillera, który podbił serca milionów czytelników. Edward Fosca jest mordercą. Mariana jest pewna. Ale Fosca jest nietykalny. Przystojny i charyzma...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Boginie" spod pióra Alexa Michaelidesa to kolejna pozycja, którą udało mi się odhaczać z mojej długiej listy książek do przeczytania. Chciałam przeczytać ten tytuł, ponieważ wszędzie rzucał mi się w...

@stos_ksiazek @stos_ksiazek

"Boginie" Alex Michaelides Wydawnictwo: W.A.B. Gatunek: thriller Ilość stron: 368 Rok wydania: 2021 Fabuła: Dla Mariany Andros – terapeutki grupowej walczącej z własnymi demonami przeszłości – ...

@Marcela @Marcela

Pozostałe recenzje @KazikLec

The Inugami Curse
Chryzantema, cytra, topór

To, że klan Inugami to banda serdecznie nienawidzących się nawzajem palantów, nie jest żadną nowością. Równie dobrze znanym w okolicy faktem jest ich źle skrywane wyczek...

Recenzja książki The Inugami Curse
The Honjin Murders
Och, spadł śnieg - jak niespodziewanie

1937, prowincja, cała okolica żyje ślubem lokalnego panicza i nauczycielki. I będzie jeszcze bardziej żyła morderstwem, które wydarzy się w noc po ceremonii, gdy rodzinę...

Recenzja książki The Honjin Murders

Nowe recenzje

Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wybór nie zawsze jest oczywisty...
@ewelina.czyta:

Dzień dobry serdeczne! Zauważyłam, że ostatnio na blogu pojawiło się sporo naprawdę dobrej fantastyki i przyznać muszę,...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Dziadek
Dziadek
@ewusiaw:

Wybitna... Mega smakowita czytelnicza uczta. Przyprawiona nostalgią, miłością i prozą życia. Niestety nie dane mi był...

Recenzja książki Dziadek
Gra o miłość
Gra o miłość
@CzarnaLenoczka:

Piorun sycylijski, który trafił Shy’a Gardeneradalej sieje spustoszenie w jego organizmie. Miłość od pierwszego wejrzen...

Recenzja książki Gra o miłość
© 2007 - 2024 nakanapie.pl