Jeśli macie zamiar sięgnąć po daną serię, czekacie, aż zostaną wydane wszystkie części i dopiero wtedy zabieracie się za czytanie, czy nie ma to dla Was znaczenia?
Ja należę do tych bardziej niecierpliwych czytelników, dlatego sięgam nawet po nieskończone serie, kiedy tylko mam na to ochotę. Nie inaczej było w przypadku serii "Knockemout" autorstwa Lucy Score, po której poszczególne części sięgałam niedługo po ich oficjalnej premierze.
"To, co chcemy zostawić za sobą" to trzecia jej odsłona, a zarazem zakończenie i można w sumie także powiedzieć, że podsumowanie trzech historii miłosnych, które miały swój początek właśnie w tym małym urokliwym miasteczku.
Tym razem autorka skupiła się na historii Luciana Rollinsa i Sloane Walton, którzy nawiązali nić przyjaźni jeszcze w czasach szkolnych. Od tamtej chwili minęło ponad dwadzieścia lat, a ich relacja przeszła od przyjaźni w nienawiść. Dlaczego? Wszystko za sprawą wydarzenia sprzed lat, które odcisnęło swoje piętno na obojgu głównych bohaterów. Czy jest w ogóle jakaś szansa, żeby odbudowali swoje stosunki?
Jedno jest pewne, kiedy życiowe ścieżki Luciana i Sloane ponownie się ze sobą splotą, zrobi się niezwykle gorąco. Czy pragnąca stabilizacji Sloan spotka na swojej drodze mężczyznę, który zdecyduje się założyć z nią rodzinę? Czy Lucian i Sloan rozwiążą wszystkie spory z przeszłości? Czy pełen determinacji i szukający zemsty potentat branży konsultingowej uświadomi sobie, co czuje do pięknej bibliotekarki? Czy nierozwiązana sprawa Anthony'ego Hugo będzie spędzała sen z powiek mieszkańcom Knockemout? Co stanie się, kiedy wszystkie karty zostaną wreszcie rzucone na stół? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że ostatnio tom tej serii jest zdecydowanie również tym najlepszym. Od samego początku wiedziałam, że historia Luciana będzie warta tego, żeby na nią czekać i absolutnie się nie pomyliłam. Myślę, że nawet nie da się opisać słowami, dlaczego tak jest, to po prostu trzeba przeczytać i poczuć. Ten klimat i mrok spowodowany przeszłością, która go ukształtowała oraz ten żar, który pojawia się, gdy tylko na jego horyzoncie pojawia się Sloane.
Uważam, że jest to również najbardziej wzruszająca część, szczególnie dla osób, które są bardzo emocjonalne — jak ja. Przyznaje, że podczas czytania kilkukrotnie zdarzyło mi się uronić kilka łez, a pierwsze pojawiły się już na samym początku, ale nie będę Wam zdradzać, czym były spowodowane, ponieważ nie chciałabym odbierać Wam radości z czytania.
"To, co zostaje w nas na zawsze", "To, co skrywamy przed światem" oraz "To, co chcemy zostawić za sobą" to właśnie romanse, które lubię i które chcę czytać! Zabawne, wywołujące emocje i trzymające w napięciu, aż do samego końca. I oczywiście zgadzam się, że niektóre opisy i przemyślenia bohaterów mogłyby spokojnie zostać skrócone, ponieważ nie wnosiły zbyt wiele do fabuły, ale nie zmienia to faktu, że "Knockemout" jest jedna z tych serii, które zostaną w mojej pamięci na dłużej.
Zatem jeżeli nie mieliście jeszcze okazji wybrać się do tego małego urokliwego miasteczka i poznać Naomi, Knoxa, Liny, Nasha, Sloane i Luciana, serdecznie Was do tego namawiam!