Prawda, że w życiu potrzebne są urozmaicenia? Dlatego też dzisiaj przychodzę do Was z krótką recenzją książki, która uwaga nie jest żadnym mafijnym romansem. Tym razem mój wybór padł na motyw sportowy i zdecydowanie duży wpływ na to miał mój zachwyt nad historią Heidi i Gareta, którą miałam przyjemność poznać, czytając pierwszą część serii „Final four”. Bardzo chciałam poznać kolejną książkę spod pióra autorki i zaspokoić moją ciekawość czy „Uwierz w nas” okaże się tak samo dobra, jak jej poprzedniczka?
Para utalentowanych sportowców z trudną przeszłością.
Ona — Amber Sky — młoda, atrakcyjna i wygadana atakująca siatkarka, która ma prawdziwe predyspozycje do osiągnięcia sławy i zrobienia prawdziwej kariery w świecie sportu. Razem z Heidi Bliss gra w barwach Rockets Detroit Mercy. Z pozoru Amber wygląda na szczęśliwą i spełniającą wszystkie swoje marzenia, jednak każdy z obecnych w jej życiu mężczyzn, zawodzi ją i zostawia, przy tym dotkliwie raniąc. Dlatego też z zasady nikogo do siebie nie dopuszcza i z nikim nie zawiązuje bliższych relacji. Osiem miesięcy temu zrobiła mały wyjątek i mimo niezobowiązującego układu, zaczęło jej zależeć. Niestety jedna noc i jedno zdarzenie złamało jej znów serce.
On — Will Harris — to z kolei jeden z najlepszych koszykarzy w swojej drużynie, a prywatnie najlepszy przyjaciel Gareta. Oczywiście jak na wybitnego sportowca przystało Will to prawdziwe bożyszcze wśród kobiet i powiedzmy sobie szczerze, absolutnie mu to nie przeszkadza. On również nikogo do siebie nie dopuszcza i raczej spotka się z kobietami tylko na niezobowiązujący seks. On sam znajduje się niestety na równi pochyłej i z dnia na dzień stacza się coraz bardziej. Osiem miesięcy temu w jego życiu pojawiła się pewna blondynka, która poruszyła jego nieczułe serce. Niestety pewnej nocy bez wyjaśnienia odeszła nie odwracając się za siebie.
Muszę przyznać, że perypetie bohaterów to naprawdę świetna historia, którą dosłownie pokochałam. Cenię autorkę za to, że mogłam ponownie spotkać się z bohaterami poprzedniego tomu i dowiedzieć się jak dalej potoczyły się ich losy. Jednak nie ma żadnych przeciwwskazań, aby swoją przygodę z tą serią zacząć nawet od tej części. Fabuła jest tak poprowadzona, że ktoś, kto nie zna „Bądź moim szczęściem” nie będzie miał żadnego problemu, aby wciągnąć się w losy Amber i Willa. Siatkówka czy koszykówka nie stanowią w tym przypadku jedynie bezbarwnego tła, wręcz są integralnym elementem całej historii. Razem z zawodnikami przeżywamy mecze i najważniejsze rozgrywki. Czujemy ich presje, lęki, ale także marzenia. Temat obu dyscyplin jest bardzo dobrze opracowany (przynajmniej odnoszę takie wrażenie, bo absolutnie się na tym nie znam) i wyczuwa się ogrom włożonej pracy. Brawo Pani Julito!. Wzajemne relacje Am i Willa są takie same jak w normalnym życiu, raz przyspieszają, aby później lekko zwolnić. Główna para bohaterów, z resztą podobnie, jak Heidi i Garet realnie podchodzą do problemów i mimo przeciwności dzielnie z nimi walczą. Chociaż początkowo udowodnili, jak czasami nieporozumienia tworzą się przez zwykłe niedomówienia i brak zwyczajnej rozmowy. Podsumowując, sięgając po tę książkę oprócz świetnie spędzonego czasu, otrzymacie niebanalną historię o miłości, sporcie, marzeniach i poświęceniu. Ja ze swojej strony bardzo Wam ją polecam.