#Współpraca recenzencka
Moi kochani czy wierzycie w przeznaczenie? W to, że nasze działania są z góry zaplanowane i niezależnie do tego co zrobimy to i tak spotka nas to, co było nam zapisane w „księdze życia”? Czy nasze życie to seria nieuknionych zdarzeń? Osobiście wolę wierzyć, że to, co nas spotyka, jest po coś i ma w sobie jakiś głębszy sens. każde doświadczenie, zarówno te dobre, jak i te trudne, ma swoje miejsce w naszym życiu i kształtuje nas na różne sposoby.
Nie bez przyczyny zadaję Wam to pytanie, otóż przeznaczenie będzie motywem przewodnim najnowszej historii Pani Katarzyny. Młodziutka Maddie, w drodze na ślub swojej siostry, w wyniku małej stłuczki poznaje burmistrza Bridgstone – Graysona, przy którym od razu poczuła „to coś”. Jednak Grayson mierzy się z własną stratą i z całą pewnością żadne romanse z jego strony nie wchodzą w grę. Mimo to Maddie również wywarła na nim dość niezwykłe wrażenie. Niestety, więcej już się nie spotkali.
Minęły lata, a Maddie, na prośbę siostry, ponownie przyjeżdża do tego górskiego miasteczka, aby zaopiekować się swoją malutką siostrzenicą, ponieważ jej rodzice muszą wyjechać w służbowej sprawie. Choć Maddie nigdy wcześniej nie opiekowała się małym dzieckiem, to kilka dni z pewnością będzie dla niej bardzo ciekawym doświadczeniem. Gdy zostają same w domu, są przygotowane na wszystko, oprócz jednego – nagła śmierć siostry i szwagra Maddie.
Nagle jej świat wywraca się do góry nogami. Musi zmienić swoje plany i dostosować się do ostatniej woli swojej siostry. Od teraz ma zamieszkać w Bridgstone i przejąć całkowitą opiekę nad siostrzenicą. Życie w tak małej, górskiej mieścinie nigdy nie należało do jej marzeń, a teraz została całkowicie zdana na siebie.
Gdy po raz drugi, w wyniku samochodowego incydentu, ponownie wpada na burmistrza, uświadamia sobie, że jej pierwsze wrażenie w stosunku do niego wcale się nie zmieniło. Grayson, mimo chęci pomocy, trzyma się na dystans…
Muszę przyznać, że z tą dwójką spędziłam całkiem przyjemny czas. Od samego początku między Graysonem a Maddeline wyczuwa się prawdziwą chemię i wzajemne przyciąganie. Maddie mimo znalezienia się w całkiem nowej rzeczywistości stara się nie poddawać, a mimo to odczuwa wielkie zdezorientowanie i zagubienie. Na dodatek zimowa aura również nie ułatwia jej życia. W całym tym zamieszaniu nie ma nawet chwili, aby „przetrawić” śmierć siostry. Grayson też od lat zmaga się z własną stratą, której w dalszym ciągu nie przepracował. Dodatkowo współpracownicy i współmieszkańcy zdecydowanie nieprzychylnym okiem patrzą na jego pomoc młodej dziewczynie z miasta. Autorka tym razem postwiała na małomiasteczkowe slowburn z różnicą wieku a do tego to wszystko otoczone magiczną nicią przeznaczenia. Przyznaje, że z mojej perspektywy wyszło to wszystko bardzo fajnie i przyjemnie. Niesie ona za sobą ogromne pokłady nadziei oraz pokazuje nam, że nie warto się poddawać. „Rozdzielone serca” nie tylko wzruszają, ale także inspirują do walki o własne szczęście. Będę polecać tę książkę każdemu, kto szuka nie tylko pięknej historii miłosnej, ale także opowieści o sile woli i determinacji.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję autorce.