Po "Bardo" Agnieszki Szpili sięgnęłam po przeczytaniu jej powyborczego felietonu, w którym ujęła mnie rzadko spotykanym, bardzo wypośrodkowanym spojrzeniem na życie polityczne Polski. Potrafiła nie obrażając nikogo, ale też nie wychwalając ani nie krytykując na sto procent jednej czy drugiej opcji, wypowiedzieć się w temacie, co jej się podoba, a co nie. Wymienić plusy i minusy każdej ze stron. Również takiego spojrzenia spodziewałam się odnośnie powieści "Bardo". Do czytania zasiadłam zachęcona rekomendacją Anny Dziewitt-Meller, która napisała m. in., że Agnieszka Szpila powraca powieścią, w której przystawia Polsce lustro do twarzy. Sama autorka z kolei w podziękowaniach pisze: Dziękuję Polakom za to, że poprzez to, jacy są, bardzo pomogli mi stworzyć tę oto śmieszno-smutną opowieść. Po przeczytaniu powieści muszę jednak napisać, że zawiodłam się. Żyję w naszym kraju ponad pół wieku, więc śmiało mogę napisać, że ogólnie Polacy nie są tacy, jak przedstawiła ich autorka. Nie twierdzę, że nie ma takich osób jak w "Bardzie", ale nie są oni jednostkami dominującymi. Może bardziej krzyczą, bardziej dają się zauważyć, ale TO NIE SĄ WSZYSCY POLACY.
Zastanawia mnie fakt, z którą z postaci "Barda" identyfikuje się autorka, bo przecież jest Polką, więc pisała i o sobie. Czy należy do grupy Polek, o których pisze tak: Otóż pod osłoną nocy gros polskich kobiet - wcale nie najmłodszych - zakradało się pod kraty obozu i obnażało przed uchodźcami swe wdzięki. A może jest jak gżące się z Arabami i jakimiś zboczeńcami Polki, mieszkanki Grodziska Mazowieckiego (...). Czy jest jak te kobiety, które miały na czerwono wymalowane usta, włosy nastroszone lakierem i nosiły "ledwo zakrywające pośladki" spódniczki? A może jest jak matka dziewczyny (która) wolała kupić bimber na melinie niźli dołożyć grosza i kupić córce komunijne pantofelki w zwykłym obuwniczym, a nie w lumpeksie (...)? Chyba, że identyfikuje się z kibicami Legii, którzy bijąc przypadkowego przechodnia (wyglądał im na homoseksualistę) wsuwali (mu) w odbyt flagę w kolorach umiłowanej Ojczyzny. Chyba, że jest jak Sendi, która żyje jakby jutra miało nie być, (...) potrafi zostawić w Arkadii "na ciuchach" cały swój zasiłek dla bezrobotnych. Domyślam się, że raczej nie jest żadną z tych postaci. Zatem dlaczego? Dlaczego w ten sposób przedstawiła Polaków. Dlaczego na okładce napisano: POWIEŚĆ LUSTRO, W KTÓRYM PRZEJRZY SIĘ CAŁA POLSKA? Ja się tam nie widzę i myślę, że wielu Polaków również. Inną byłaby moja recenzja, gdyby tytuł powieści brzmiał "Bardo - powieść o patologii". Tymczasem to powieść o całej Polsce... Ech!
Przez takie przedstawianie naszego kraju przez nas samych, utrwalamy i umacniamy złą opinię o Polakach. Szkoda, że Agnieszka Szpila dołożyła do tego swoją cegiełkę. Szkoda, że nie przedstawiła dwóch przeciwstawnych biegunów polskiego społeczeństwa, a skupiła się tylko na tym, co nosi znamiona szeroko pojętej patologii. Ani to śmieszne, ani smutne, a lustro przystawione Polsce do twarzy jest mocno popękane i zniekształca obraz.
Moja ocena to cztery gwiazdki (przeciętna) z małym plusem za gawędziarki styl. Mimo treści, z którą się nie zgadzam, przez powieść przechodzi się dość łatwo. Na zakończenie cytat, jedyny godny zauważenia w tej powieści: Bo jeśli możesz kimś być jedynie poprzez bycie kimś innym, to zwyczajnie się nie opłaca. Nie opłaca się też traktować tematu Polaków zbyt wybiórczo i jednostronnie.