Książka ciężkostrawna niczym grochówka z reklamy środka na gazy. Z „Bardo” jest tak, że albo czytelnik jest tą książką zachwycony, albo wręcz przeciwnie. Ja, jak wynika z mojej oceny, należę do tej drugiej grupy. Ba, uważam, że „Bardo” to jedna z najgorszych książek, jakie przeczytałam w swoim życiu.
Rozumiem oczywiście na czym polega karykatura, satyra, rozumiem taką konwencję literacką, jaką zastosowała Autorka, ale dla mnie wyszło po prostu żałośnie. W takich przypadkach łatwo przedobrzyć i Agnieszka Szpila ochoczo skorzystała z tej okazji. Nie twierdzę oczywiście, że niektórych z jej kreacji nie znalazłby człowiek pod przysłowiową polską strzechą, jednak szumne zapowiedzi z okładki („Mocna powieść o Polsce i Polakach”), można włożyć między bajki. Od siebie dodałabym kilka innych niezbyt chlubnych cech Polaków, których nie można przypiąć tylko katolikom.
Książka jest wulgarna, chwilami obrzydliwa, czuć w niej sączący się jad, co wykracza moim zdaniem poza dobry smak. Jak rozumiem taki był zamysł Autorki i w tym kontekście to udana książka. Jednak ja jako czytelnik mówię stanowcze nie takiemu typowi literatury – być może jestem idealistką, ale czegoś innego oczekuję od literatury. Jestem zdecydowanie na nie.