Autor tego zbioru, niedawno zmarły członek Nowej Fali, był w swoim czasie poetą kultowym, obecnie nieco zapomniany, a przecież tworzył rzeczy świetne. Dla mnie wciąż najbliższe są jego wiersze młodzieńcze, z tomów ‘Jednym tchem’ (1970) i ‘Dziennik poranny’ (1972), pełne zaangażowanego poznawania świata, pasji, krzyku, bezkompromisowości. Poza tym jego absolutne mistrzostwo językowe, panowanie nad słowem, jest niesamowite. Późniejsze wiersze, bardziej politycznie zaangażowane, mniej do mnie przemawiają, a wiersze powstałe w Ameryce jeszcze mniej...
Parę wierszy, a raczej ich fragmentów, głęboko mi zapadło w pamięć.
Fragment wiersza 'Ci, którzy jedzą grzanki, będą jeść suchary', takich ludzi wciąż spotykam:
„Ci, którzy biją czołem, będą bić
w twarz, ale nic się nie zmieni; ci wszyscy,
co nie umieją dzisiaj
spoglądać w oczy, będą strzelać jutro
pomiędzy oczy; pójdą, zagarnięci
paradoksalną paradą pobitych,
wprawdzie unosząc ramię,
ale tym samym ruchem,
którym umieli wczoraj wznieść ręce do góry
lub złożyć dłonie;
niedzielna msza przemieni się w codzienną kaźń.”
Początek wiersza WZIĄŁEM SOBIE DO SERCA:
Wziąłem sobie do serca te pięć litrów krwi,
która ucieka z niego,
jakby chciała
przebić się poprzez cienkie tynki skóry,
lecz wraca wciąż tym samym torem
ze ślepego zaułka serdecznego palca;
przejąłem się na własność tą krwią, co chce zbiec,
odkąd złapałem pierwszy oddech
na gorącym uczynku
kradzieży
ze świata
i na próbie ucieczki;
musiałem wziąć na siebie kruche mury ciała.
Początek wiersza 'GDZIE SIĘ ZBUDZIŁEM' (czasami sobie go powtarzam...)
Gdzie się zbudziłem? gdzie jestem? gdzie jest
strona prawa, gdzie lewa? gdzie góra, a gdzie
dół? spokojnie; spokojnie: to jest moje ciało,
leżące na wznak, to ręka, w której zwykle
trzymam widelec, a tą drugą chwytam
nóż lub wyciągam ją na przywitanie;
pode mną prześcieradło, materac, podłoga,
nade mną kołdra i sufit;
I jeszcze wiersz późniejszy, który jakoś mi bardzo pasuje do obecnej sytuacji pandemicznej:
„JEŻELI PORCELANA, TO WYŁĄCZNIE TAKA'
Jeżeli porcelana, to wyłącznie taka,
której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu;
jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
nie było przykro podnieść się i odejść;
jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć,
kiedy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inną ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat:
kto ci powiedział, że wolno ci się przyzwyczajać?
kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?”
jest to wciąż znakomita poezja, warta lektury. Czytajmy polskich poetów!