Zawsze podziwiam tych, którzy piszą fantastykę. Z wielu względów. Jednym z podstawowych jest wcześniejsze skrupulatne rozpisanie i przemyślenie fabuły, by każda część łączyła się ze sobą w jakiś – w miarę logiczny – sposób. Do tego wielu (bo najczęściej fantastyka wymusza taki obrót sprawy) kreacja wielu bohaterów, dodam - barwnych bohaterów, którzy nie dość, że coś wniosą w treść książki, to jednocześnie porwą czytelników. A po trzecie – wyobraźnia autora, nieograniczona niczym fantazja, która jest kluczowa w tego typu gatunku literackim. I te wszystkie części muszą ze sobą współgrać i składać się na powieściową całość. Trudne? Tak. Ale podołał temu Jakub Pawełek. Wziął na warsztat pewną arcy-super-fikcję, stworzył wokół niej świat i voila.
Nie będę pisać o fabule. Niech zostanie tajemnicą, tym bardziej, że nawet z obwoluty nie dowiemy się o niej zbyt wiele. Kilka zdań bowiem z tyłu nie zdradzają niczego konkretnego, na nic nawet nie naprowadzają, dlaczego więc ja miałabym ją ujawnić? Uszanuję i wydawnictwo i autora, a tym samym skupię się na wrażeniach. Na moich przeżyciach, które zafundowała mi ta lektura.
"Cena milczenia" zapewnia niesamowite opisy, literackie wprost rysy postaci, wspaniały język i miejsce akcji. To wszystko stanowi nierozerwalną całość, spójną konstrukcję, która chwyta czytelnika. Od pierwszej strony czujesz się jedną z postaci książkowych. Nagle jedziesz na koniu u boku Wernara, siadasz przy ognisku z kampanią nieokiełznanych czasem kamratów, albo porywają cię wzburzone wody wrogiej kipieli. Tu wszystko może się zdarzyć i wszystko się wydarza. Chodzisz po całkowicie wykreowanym świecie, który cię wciąga i pochłania.
Niesamowicie prowadzona fabuła sprawia, że dosłownie wsiąkasz w treść. Czujesz lekkość pióra połączoną z zabawą ową pracą, która dla Jakuba Pawełka nie stanowi przymusu, a stanowi coś na miarę lekkiego zajęcia. To niemalże przyjemność nie tyle pisania, ile czytania. Ta objętościowo spora powieść przyciąga sama sobą. I jak nie należę do fanów fantastyki, to przyznam szczerze, że czasem po nią sięgam. A lubię fabułę z rycerzami, wojakami, czy wojowniczymi kobietami. Lubię fantastykę osadzoną na ziemi, lawirującą na pograniczu fikcji i realizmu. Stąd też mój zachwyt odnośnie "Ceny milczenia". Tu wszystko jest wyważone i porywające jednocześnie, smakowite i brawurowe. Dałam się ponieść nie tyle w ciemno, ile w zieleń Kanionu, która przeraża. Zieleń, która odstrasza, i którą przecinają strzeliste skały, odstrasza brak powietrza i nagłe rozpadliny pochłaniające ludzi. Tu nic nie jest gościnne, a wkracza tu tylko wieli wróg i to zawsze na własną odpowiedzialność.
Ujął mnie swym urokiem Wernar, chłop na szkwał, cwany odważny wojak, który posiadł pewną moc. Jest cwany, ale w nader inteligentny sposób, udaje prostego najemcę, lecz skrywa tym samym swoje prawdziwe „ja”. Bawi się „pionkami” i ryzykuje życie, które czasem lepiej byłoby uszanować i docenić.
Do tego dialogi – te są już sztuką samą w sobie. Jakub Pawełek to orator i mówca, jakich mało. Komiczne odzywki, riposty, odpowiedzi, jakich się najmniej spodziewasz. Coś tak genialnego, według mnie, pisze tylko dobry autor. Ktoś, kto tak bawi się słowami posiada wysoką zdolność literacką. Stąd i mój wniosek, że „Cena milczenia” to świetnie napisana powieść. Jedyna w swoim rodzaju. Pasjonująca. Dla mnie w pewien sposób łącząca to, czego w książkach poszukuję – poruszenie, wrażliwość i wysoki poziom.
Jakub Pawełek to pisarz, którego dalszy rozwój będę śledzić, bo naprawdę warto.
Polecam.