Witajcie w Gatlin - mieście, w którym od lat nic się nie zmieniło. Mieście, w którym wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą, a wielu mieszkańców ma obsesję na punkcie wojny secesyjnej. Wciąż ci sami ludzie, te same stereotypy, codzienna rutyna. To miejsce, gdzie książki czyta się w sekrecie przed znajomymi, bo to nie wypada, bo "książki i koszykówka nie idą w parze". Wszystko się zmienia za sprawą jednej dziewczyny, która niemal dla wszystkich jest po prostu siostrzenicą tego starego, szurniętego Ravenwood'a, który nigdy nie wychodzi z domu. Nagle okazuje się, że nawet w taka dziura jak Gatlin ma swoje sekrety... "Może Amma rzeczywiście miała rację? Może trafiłem w dziurę w niebie i cały wszechświat zawali mi się na głowę." Gdy Ethan poznał Lenę, przestał przejmować się opinią innych, nie zastanawiał się już jak zareagują na takie, a nie inne zachowanie. To wszystko przestało się dla niego liczyć. Najważniejsza była ona. Choć wszyscy byli temu przeciwni, a w stosunku do niej wręcz wrodzy, on kontynuował tą znajomość. Jednak Lena skrywa tajemnicę, klątwę, która od pokoleń ciąży na jej rodzinie. I ma to jakiś związek z jej szesnastymi urodzinami. Dlaczego tak się ich obawia? Co to za sekret? Wspomnę tylko, że wywróci to jego życie do góry nogami. Tajemnicze sny, piosenka, która przez chwilę pojawiła się na iPodzie, równie zagadkowa dziewczyna, która w jakiś sposób potrafi zbić szyby w klasie, medalion wywołujący wizje z czasów wojny secesyjnej, a do tego stara posiadłość, w której wystrój zmienia się całkowicie z dnia na dzień. Wkrótce później zjawili się także krewni Leny, których również nie można zaliczyć do zwyczajnych ludzi. Dla Ethana Gatlin już nigdy nie będzie takie samo jak wcześniej. I pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu miał wrażenie, że to jego rodzina jest dziwna... "To, co słuszne, i to, co łatwe, to dwie różne rzeczy." W paranormal romance zazwyczaj poznajemy historię dziewczyny, która zakochuje się w chłopaku skrywającym jakiś swój sekret. W tym przypadku było na odwrót, co z pewnością wyszło na dobre. Poza tym standardowo - wielka miłość, tajemnica i sporo magii. Jakiego rodzaju? Tego dowiecie się już z książki. Bohaterowie wydają mi się trochę zbyt wyidealizowani, trudno jest doszukać się u nich jakichś poważniejszych wad, przez co tracą na wiarygodności. Mam nadzieję, że zmieni się to w kolejnych częściach. Mamy tu dość sporo porównań do powieści "Zabić drozda" Harpera Lee (nie miałam okazji przeczytać) i kilku innych książek. Poza tym jest też Marian - sympatyczna bibliotekarka, która zawsze ma w zanadrzu jakiś trafny cytat i szybko zdobyła moją sympatię. Trochę irytował mnie często używany zwrot "pszepani", ale jakoś to przebolałam. Książka mi się podobała, choć nie aż tak, jak za pierwszym razem. Mimo to przeczytałam ją chętnie i już zabieram się za kontynuację. Na podstawie książki powstał film o tym samym tytule, który niedawno trafił do kin. Na ten temat nie mam wiele do powiedzenia, bo dopiero planuję go obejrzeć. Książkę polecam, zwłaszcza miłośnikom paranormal romance. Na koniec wspomnę jeszcze, że druga część zapowiada się o wiele ciekawiej... ;)