Tym razem chciałabym Wam zaprezentować bardzo ciepłą i spokojną lekturę dla wszystkich pań. Gdy tylko zobaczyłam okładkę tej książki pomyślałam sobie, że jeśli jej wnętrze będzie równie piękne to czeka mnie naprawdę wspaniała lektura... Zresztą sami musicie przyznać, że ta grafika nastraja bardzo pozytywnie i sprawia, że aż się chce już rozpocząć czytanie. Ja przynajmniej tak miałam ;)
Zatem nie czekając długo rozpoczęłam moją przygodę z "Pensjonatem na wrzosowisku". Jest to historia nieco zagubionej i znudzonej życiem kobiety. Basia jest żoną i matką trójki dzieci. Od dwóch lat wraz z całą rodziną mieszka w Anglii. To miała być pozytywna odmiana, dzięki której ich stopa życiowa uległaby znacznej poprawie. I w zasadzie tak było. Wiadomo, że w Polsce nie jest łatwo, a tam? Wszystko układało się tak jak należy. No prawie wszystko... Bo choć jej mąż szybko odnalazł odpowiednią pracę by zapewnić utrzymanie pozostałym domownikom, a dzieci szybko dostosowały się do nowej sytuacji tak Basia z dnia na dzień czuła się coraz gorzej. W Polsce prowadziła własna firmę, którą niestety musiała zamknąć z powodu wyjazdu. Tutaj jakoś nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Po długim poszukiwaniu odpowiedniego zajęcia postanowiła zostać w domu i poświecić swój czas domownikom. A szczególnie najmłodszemu z rodziny - kilkuletniemu Marcinkowi. Jednak w pewnym momencie kobieta czuje, że już dłużej tak nie wytrzyma. Że musi coś zmienić, przemyśleć... I postanawia spędzić samotnie wakacje. Cała rodzina od dawna planowała wyjazd urlopowy do Francji. Jednak Basia w ostatniej chwili zmienia zdanie. Pakuje siebie i synka, i wyruszyła do Szkocji. To ma być czas wyciszenia, poukładania sobie wszystkiego w głowie, spojrzenia na swoje życie z innej perspektywy. Czy jednak to się uda? Czy samotna wyprawa będzie tym, czego Basi było potrzeba?
Okazuje się, że ta upragniona wycieczka nie jest taka jak sobie nasza bohaterka wymarzyła. Już w pierwszych dniach po przyjeździe Basia ulega wypadkowi. Ratując synka zostaje bardzo dotkliwie pogryziona przez psa. Zatem jej plany i priorytety bardzo się zmieniają. W tych trudnych okolicznościach znajduje osoby, które wyciągają do niej pomocną dłoń. Szybko zaprzyjaźnia się z gospodynią pensjonatu, w którym się zatrzymała oraz jej przystojnym sąsiadem. A także poświęca dużo czasu by poznać zawartość tajemniczego pudełeczka pozostawionego jej przez zmarłą kuzynkę. Spędza czas spokojnie i beztrosko. Jednak czy to wystarczy, by na nowo poczuć się szczęśliwą - doczytajcie już sami :)
Choć na okładce tej książki widniej napis, że jest to romans, to nie ma on nic wspólnego z tymi wszystkimi książkami o takiej tematyce z jakimi dotąd miałam okazję się spotkać. Zazwyczaj romans kojarzy nam się z przygodą dwojga ludzi. Z szybszym biciem serca, emocjami pełnymi ciepła i miłości... Tutaj w zasadzie niczego takiego nie ma. Nasza bohaterka nie przeżywa jakiś gwałtownych porywów serca, nie zakochuje się bez pamięci ani szczęśliwie, ani nieszczęśliwie. Choć spotyka na swej drodze przystojnego mężczyznę, którego obecność sprawia bardzo przyjemny dreszczyk to nie spodziewajcie się żadnego romansu ani nic z tych rzeczy. W otoczeniu Basi także nie znajdziecie żadnej porywającej historii miłosnej. No może pewną nieszczęśliwą przygodę z przeszłości... Ale nic poza tym. Więc tak naprawdę ja osobiście bym tej powieści nie zaliczała do tego gatunku.
Ale to nie oznacza, że książka ta jest mało ciekawa. Może to nie jest lektura, która sprawia, że wczytujemy się w każde słowo z zapartym tchem. Oczekiwanie na dalszy ciąg nie spędza nam snu z powiek, a zakończenie nie sprawia, że wspominamy ją długo z wypiekami na twarzy. Ale z pewnością jest to lektura, przy której możemy się odprężyć. Która sprawia, że miło spędzimy czas. Spokojna, nieco melancholijna. Takie fajne czytadło na samotny jesienny wieczór z kocykiem i gorącą herbatką :)