Mariusz Nowik "Palmiry Zabić wszystkich Polaków",
kiedy po raz pierwszy zobaczyłam zapowiedź książki w Wydawnictwie Prószyński od razu pomyślałam, że nie przypominam sobie żadnej aktualnej publikacji dotyczącej dokonywanych podczas II wojny światowej w Palmirach rozstrzeliwań Polaków osadzonych wcześniej na Pawiaku, w więzieniu na Rakowieckiej, w areszcie śledczym na Daniłowiczowskiej czy osadzonych wcześniej w celach siedziby Gestapo na Szucha. Utwierdziła mnie w tym również dołączona na końcu książki bibliografia, która w większości kończy się na latach dziewięćdziesiątych. Dlatego tym bardziej cieszę się, że tak ważna książka została wydana. Naszym obowiązkiem jest pielęgnować pamięć o bolesnych wydarzeniach tamtych czasów.
Cmentarz palmirski to liczne rzędy betonowych krzyży przedzielonych macewami. Wiele z nich posiada tabliczki nagrobne z imieniem i nazwiskiem rozstrzelanych Polaków, wśród nich znajdują się także groby NN, osób, których nazwisk podczas organizowanych zaraz po wojnie ekshumacji nie udało się niestety ustalić. Jednych i drugich są setki, podejrzanych o działalność antyniemiecką i polityczną, wywożonych ciężarówkami do lasu na rozstrzelanie już pod koniec 1939 roku, a następnie na początku lat czterdziestych, prowadzonych pojedynczo z zawiązanymi oczami przez pilnujących ich Niemców, ustawianych nad przygotowanymi dołami, mordowanych jednym strzałem, a potem zakopywanych w ziemi. Potem, dla niepoznaki Niemcy w tych miejscach sadzili młode sosenki.
Bohaterami byli ci, którzy zginęli. Wielu anonimowych, zwykłych ludzi, ale też marszałek Sejmu Maciej Rataj, działacz PPS Mieczysław Niedziałkowski czy lekkoatleta i olimpijczyk Janusz Kusociński. Bohaterką była również Janina Wanda Gruszka z domu Janicka, która odpisy kilku list osób przygotowanych do wywózki wyniosła z Pawiaka, gajowy Herbański, który odnalazłszy zakopane w lesie doły, oznaczał miejsca pochówku wbijanymi w pnie drzewa łuskami od nabojów czy też pracujące przy ekshumacjach młode dziewczyny, wykonujące niezwykle trudne prace identyfikacyjne, a wśród nich Jadwiga Nowakowska.
Pomagał im zawsze uczynny, będący również kopalnią konspiracyjnych kontaktów i nazwisk, mający niezwykle dobrą pamięć Władysław Bartoszewski.
"Palmiry" nie mają konstrukcji klasycznego reportażu, nie są też książką typowo historyczną. Autor wybrał dla swojej opowieści niezwykle przekonującą, realistyczną konstrukcję, będącą połączeniem fotograficznych migawek oraz snutych opowieści o tamtych wydarzeniach, uzupełnionych licznymi zdjęciami, listami nazwisk osób zamordowanych. Jednocześnie czyni bohaterami poszczególnych rozdziałów konkretne osoby, dopuszczając do głosu, tych którzy byli świadkami wydarzeń. Opisując prawdopodobne ostatnie chwile więźniów, głos oddaje również pomordowanym. Dzięki tak zastosowanej narracji otrzymujemy opowieść, która staje się niezwykle sugestywna, wstrząsająca, nikogo nie pozostawi obojętnym.
"Palmiry" są również opowieścią mającą nieco szerszy wymiar, to nie tylko odnalezione w palmirskich lasach dwa tysiące dwieście cztery osoby. Tego typu niemieckie zbrodnie miały dużo większy zasięg i dotyczyły również innych miejsc wokół Warszawy. Las Kabacki, Magdalenka, Sękocin, Nadarzyn, Zielonka, Marki, Otwock, sejmowe ogrody, warszawskie ulice. "Zeskakują z ciężarówek. Łapią płytki oddech. Wodzą niewidzącymi z przerażenia oczami. Rozumieją. Szlochają. Modlą się. Potykają. Padają. Wstają. Pozostało po nich tylko milczenie ziemi." A my zobowiązani jesteśmy pamiętać.