Listopadowe porzeczki recenzja

"Ot, nasza estońska bieda, że tylu u nas głupców"

WYBÓR REDAKCJI TYLKO U NAS
Autor: @DZIKA_BESTIA ·2 minuty
2022-05-20
1 komentarz
26 Polubień
Listopadowe porzeczki chodziły za mną od dawna, toteż wzięłam i schrupałam je w maju. Powieść ów śmiało można położyć w pobliżu Baśni o wężowym sercu, bo i Listopadowe porzeczki to baśń, a i biednego chłopstwa w dworskim cieniu dotyczy. Życiowo rzecz biorąc, Estonia i galicyjskie klimaty niewiele się różniły pod względem pańszczyzny. I tu i tam "dwór znów zażądał ofiary". Do tego obecność czarów, mitycznych stworów i dziwactw u pana Andrusa Kivirahka zdarza się równie często, co u Raka z Krakowa. Jednak polska powieść jest, moim skromnym zdaniem, dużo lepsza od tej estońskiej.

Na początek przyjrzyjmy się formie. Otóż Radek Rak zaprezentował mistrzostwo języka polskiego, który w jego wydaniu był równie baśniowy co ta umęczona pańskim batem Galicja i to sprawiło, że tak wiele osób dało się tą jego książką zahipnotyzować. Natomiast Kivirahk (może to tylko kwestia przekładu, trudno powiedzieć) jest pod tym względem dużo mniej wyrafinowany i bardziej ociosany. Brakuje mu tych elastycznych krągłości, tych zmysłowych kropek i przecinków. Nie znaczy to, że Estończyk pisze źle czy brzydko, lecz w porównaniu z Rakiem... no, nie ma co porównywać, prawdę powiedziawszy. Niemniej warstwa językowa w Listopadowych porzeczkach jest więcej niż poprawna. Szału jakiegoś to nie ma, ale stylistycznych bączków również nie doświadczymy. Chyba, że chcemy oszukać diabła, wówczas to puszczanie bąków jest jak najbardziej w dobrym guście.

Treść. Nie ma głównego bohatera, nie ma strasznego antagonisty, choć w historii, jak już wiadomo, macza ogon sam diabeł. Jakby z pomocą szkła powiększającego, pan autor pokazuje nam całe spectrum społeczności estońskiej wsi, którą spaja poddaństwo i swojskość porad życiowych. I tak na przykład dowiemy się, że oprócz puszczaniem bąków po grochówce również i "skradzioną z ołtarza świecą można odegnać i duchy, i upiory, gdy się dobiorą do człowieka". Wiedza zaprawdę bezcenna!

Lecz spod warstwy tych wszystkich czarów-marów wydobywa się prawda o estońskiej prowincji. Ludzie są tam często krnąbrni, niemało u nich hipokryzji, a i złodziejstwo to chleb powszedni. Siedem grzechów z plusem i to dosyć tłustym, bym powiedziała. Nic dziwnego, że diabli tak lubią Estonię. Pan autor śmieje się z tego i robi to w sposób nad wyraz uroczy, i to ta urokliwość właśnie to bodaj jedyny triumf Kivirahka nad Rakiem z Krakowa.

Co by podsumować:
Gdybym to ja wcześniej nie poznała Baśni o wężowym sercu, inaczej bym oceniła te Listopadowe porzeczki. Niemniej to wciąż bardzo dobra książka, pełna ponadprzeciętnych klimatów i rzucająca szczere spojrzenie na estońską wieś z wyczuwalnym przymróżeniem oka. Mam nadzieję, że w Polsce pojawi się więcej książek od pana Kivirahka.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-05-20
× 26 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Listopadowe porzeczki
Listopadowe porzeczki
Andrus Kivirähk
7.5/10

Literackie odkrycie prosto z Estonii. Nietuzinkowa powieść wypełniona czarnym humorem i przeszywającą grozą, w której mitologia miesza się z surową, naturalistyczną rzeczywistością, a stare wierzeni...

Komentarze
@Antytoksyna
@Antytoksyna · ponad 2 lata temu
Lubię czytać twoje recenzje. Primo - świetnie napisane, secundo - czytasz zwykle wartościowe książki .
× 2
@DZIKA_BESTIA
@DZIKA_BESTIA · ponad 2 lata temu
Dziena :)
× 2
Listopadowe porzeczki
Listopadowe porzeczki
Andrus Kivirähk
7.5/10
Literackie odkrycie prosto z Estonii. Nietuzinkowa powieść wypełniona czarnym humorem i przeszywającą grozą, w której mitologia miesza się z surową, naturalistyczną rzeczywistością, a stare wierzeni...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Listopadowe porzeczki" to książka estońskiego pisarza Andrusa Kivirähka, która zaczarowała mnie od pierwszej strony. Czerpiąc inspiracje z realizmu magicznego, autor pokazał XIX-wieczną wioskę, w k...

@LiterAnka @LiterAnka

Estońska XIX wieczna wieś to miejsce wypełnione po brzegi upiorami, które czają się wszędzie. Nauczeni przezorności chłopi potrafią te upiory umiejętnie poskramiać, a przy okazji i z samym diabłem pe...

@ilona_m2 @ilona_m2

Pozostałe recenzje @DZIKA_BESTIA

Nie ma kto pisać do pułkownika
Życie na zgliszczach rewolucji

Krótkie i bez ceregieli. Wprost do celu. Portret pułkownika i jego żony po klęsce rewolucji. Portret nędzarzy, choć dumnych, ale wciąż nędzarzy. Opis losu przegranych, k...

Recenzja książki Nie ma kto pisać do pułkownika
Widzimy się w sierpniu
Gabo trzymał się mocno

Ach, jak ja czekałam na ten moment. Jak ja chciałam właśnie w sierpniu przeczytać Widzimy się w sierpniu, czyli ostatnią książkę napisaną przez Garcię Marqueza. Króciute...

Recenzja książki Widzimy się w sierpniu

Nowe recenzje

Jaśmina
Jakie tajemnice odkryje kraj Orientu
@agaczarujee:

Sięgając po książkę zatracamy się w początkach XIX wieku gdzie urzęduje szlachta. Poznajemy tam barona Wigurę i jego có...

Recenzja książki Jaśmina
Bóg nie jest wielki
Powstawanie nowej religii
@almos:

Powróciłem po latach do książki jednego z apostołów Nowego Ateizmu i muszę powiedzieć, że jest to trudna lektura. Rzecz...

Recenzja książki Bóg nie jest wielki
Wojna i miłość. Wiktor i Hanka
Wiktor i Hanka
@gulinka:

Marzec. Na drzewach pojawiają się pierwsze pączki. W powietrzu czuć nadchodzącą wiosnę. Świeże kolory zaczynają zastępo...

Recenzja książki Wojna i miłość. Wiktor i Hanka
© 2007 - 2024 nakanapie.pl