"Snoby" to tytuł, który można znaleźć na bibliotecznej półce z oznaczeniem - literatura obyczajowa, romans. To dział, który zwykle omijam z daleka, a typowych romansów nie czytam w ogóle. Jednak dla tej książki zrobiłam wyjątek. Dlaczego?
Do niedawna na temat angielskiej arystokracji wiedziałam tylko tyle, że istnieje. Oczywiście kiedyś 'liznęłam' trochę angielskiej historii i sztuki, odwiedziłam Londyn, przeszłam się salami Pałacu Buckingham, a od czasu do czasu z umiarkowanym zainteresowaniem czytałam w prasie plotki na temat brytyjskiej rodziny królewskiej, większą uwagę zwracając na stroje aniżeli dokonania jej członków. I tyle.
Moje zainteresowanie odmiennością przedstawicieli tego "zamkniętego kręgu" znacznie wzrosło po przeczytaniu książki Alexa Rentona - o wiekowej tradycji posyłania dzieci pochodzących z brytyjskich elit do szkół z internatem. Po "Snobów" sięgnęłam ze względu na pochodzenie autora (barona Fellowes of West Stafford, aktora, reżysera filmowego i scenarzysty, m.in. Downton Abbey z 2011r. oraz zdobywcy Oskara) i jego doskonałą znajomość arystokratycznej codzienności, której kulisy, w stonowany a czasem i ironiczny sposób, uchyla w swojej książce. Sam fakt, że fabuła książki oparta jest na wątku pewnej skomplikowanej miłości miał dla mnie drugorzędne znaczenie. Jej akcja toczy się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, ale biorąc pod uwagę konserwatyzm typowy dla elit sądzę, że wiele spostrzeżeń autora jest aktualnych do dzisiaj. Dlatego zamiast rozpisywać się o tym kto z kim? i dlaczego?, przytoczę kilka ciekawostek natury socjologicznej, które zwróciły moją uwagę.
Należy podkreślić, że w całej książce nie znajdziemy ani słowa o surowym wychowaniu dzieci poza domem rodzinnym (w szkołach z internatem) i jego konsekwencjach. Nie ma wzmianki o znajomościach i przyjaźniach zawieranych w szkołach i trwających często przez całe życie, ani o cierpieniach jakie zaznało w nich tak wiele dzieci. Jak przystało na członka elity autor nie pisze o tym, o czym "mówić nie wypada". Czytelnik dostaje więc obraz światka już ukształtowanych dorosłych, nieco może powierzchowny, ale i tak dość interesujący.
Zacznijmy od tego, że arystokracja obraca się w bardzo wąskim kręgu, co daje jej członkom poczucie ekskluzywnej przynależności, od której są wręcz uzależnieni. "Wystarczy zostawić trzech Anglików w jednym pokoju, a zaraz wymyślą regułę, żeby czwarty nie mógł się do nich przyłączyć". (str. 28) Reguły to w tych sferach wielce istotna rzecz, a dyscyplina z jaką się ich przestrzega budzi również respekt. "Fakt, że wszyscy się znają ma w tym środowisku kluczowe znaczenie. Jeśli ktoś nie jest czyimś znajomym z młodości albo przynajmniej znajomym znajomego, to nigdy nie zostanie zaakceptowany jako 'swój'." (str. 134)
"Wyższe sfery nie skupiają ludzi narzekających. (...) Szybki spacer i jeden głębszy to najczęściej stosowane metody odzyskiwania równowagi, gdy ktoś zada im cios w serce lub portfel. (...) Tym, co wyróżnia arystokratów, jest nie tyle brak uczuć, ile niechęć do ich wyrażania. " (str. 46) - w tym miejscu odsyłam do A. Rentona, który doskonale wyjaśnia skąd się ona bierze. Prócz samej niechęci typowy jest dla nich ograniczony repertuar sposobów wyrażania emocji. Jedynie w gronie znającym się od kołyski i nieoficjalnych okolicznościach arystokraci stanowią miłe i rozluźnione grono. W tym miejscu należy wspomnieć o infantylnej pasji klas wyższych do przezwisk - często dziecinnych ksywek, którymi zwracają się do siebie przez całe życie.
A gdyby tak odwiedzić hrabiego w jego rodowej posiadłości? Oczywiście czysto hipotetycznie, bo wiadomo gdzie jest nasze miejsce - przed żelazną bramą. Pamiętajcie! Żadnych londyńskich ciuchów ani kolorowych kurtek. Wyłącznie wełniany sweter, tweed i odpowiednio bura spódnica/spodnie. Podczas pobytu w wiejskim dworze, charakterystyczny jest "umiarkowanie życzliwy brak zainteresowania" ze strony gospodarzy, który może objawiać się np. lunchem złożonym z jednej kiełbaski, dwóch ziemniaków i dwudziestu ośmiu groszków, kocykiem grubości bibułki w nieogrzewanych murach sypialni albo poduszką miękkości kamienia. Goście często błąkają się samotnie po kątach, chodzą na spacery, biorą kąpiele, czytają książki i jedynie przy kolacji muszą spełniać wymagane oczekiwania towarzyskie. Jedna z najbardziej fatalnych gaf jakie można popełnić podczas pobytu na wsi, to propozycja by kogoś "gdzieś zaprosić" ponieważ "angielskie klasy wyższe z reguły nie opuszczają wieczorem swoich domostw, chyba że udają się do domostw sąsiadów. W restauracjach jadają tylko w Londynie i wyłącznie w ciągu tygodnia". (str.160)
Aha, uważajcie na komplementy. "Dla Anglika komplement dotyczący cery z reguły stanowi ostatnią deskę ratunku, pochwałę wygłoszoną, gdy poza tym już naprawdę nie ma czego chwalić ; piękna cera to coś, co często podkreśla się mówiąc o brzydszych członkach rodziny królewskiej." (str. 9)
"Snoby" to dość zabawna książka nie tylko o snobach. Mnie wciągnęła.