Twórczość Izabeli Janiszewskiej jest szczególnie bliska mojemu sercu. Nie ma drugiej autorki, w której książkach zaznaczam aż tyle cytatów. I to nie tylko dlatego, że pięknie brzmią, ale przez to, że słowa przez nią ułożone dotykają mnie gdzieś głęboko, w te zakamarki duszy, w które sama staram się nie zaglądać. To prawdziwa sztuka, by balansując między kryminałem i thrillerem, uruchamiać czułe struny czytelniczej wrażliwości, wygrywając na nich melodię, której echo słychać jeszcze długo po zakończeniu lektury. Ale Iza tę sztukę opanowała jak nikt inny.
"Noc kłamstw" to powieść, która trafiła do mnie latem. Czekałam na nią niecierpliwie, ale trzymając ją już w dłoniach, poczułam zwyczajnie, że to nie jest jej czas. I zaufałam swojej intuicji. Sięgnęłam po nią w najbardziej kłamliwą noc roku - tę sylwestrową. Czytałam ją do wtóru fajerwerków, które są swoistym symbolem tego przejścia, a z tyłu głowy krążyła mi myśl o tym, dlaczego akurat na początek roku odkładamy swoje postanowienia, oszukując się, że jak zaczniemy od pierwszego, to uda nam się w nich wytrwać.
Jednak kłamstwa w tej książce mają zupełnie inny wymiar. W zasadzie skłaniają do refleksji nad tym, gdzie przebiega granica między oszustwem a niepowiedzeniem prawdy. Czy jest jakaś różnica? Czy można skłamać, mając dobre intencje? Czy z każdą prawdą jesteśmy sobie w stanie poradzić? Dawno nie czytałam historii, której tło stanowiłoby niemal nieograniczone pole do filozoficznych rozważań.
Podczas lektury nasuwały mi się skojarzenia z "Apartamentem", który spośród książek Izy przemówił do mniej najmniej. Punktem wspólnym jest przede wszystkim to, że w głównych rolach obsadzone jest małżeństwo, ale też to, że choć coś mi w nich zgrzyta, to ostatecznie mi się podobają. "Noc kłamstw" jest inaczej skonstruowana, dotyka zupełnie innej problematyki w relacji małżeńskiej. Tytuł jest tu metaforą, punktem wyjścia od kulminacyjnego momentu do błędów sprzed lat.
Lubię taką podróż w życie bohaterów. Chętnie poznaję ich najmroczniejsze sekrety, podglądam wspomnienia, które latami wypierają. Fascynuje mnie śledzenie tych samych wydarzeń z różnych perspektyw, to, na co poszczególne osoby zwracają uwagę. Wciąż niesamowite jest dla mnie to, że coś bez znaczenia dla jednej osoby, znaczy wszystko dla drugiej. Nasze czyny prędzej czy później do nas wrócą i prawdopodobnie dopiero wtedy zrozumiemy prawdziwe konsekwencje naszego postępowania. Nieodwracalne, bo czasu nie da się cofnąć. Taki morał wyciągam dla siebie z tej historii na świeżo, ale jeszcze długo będę do niej wracać myślami.
Podobało mi się w tej powieści też to, że autorka wprowadziła rozdziały z perspektywy policjanta. I choć dotyczyły głównie śledztwa, to odsłaniały też nieco szczegółow z jego prywatnego życia, czyniąc go dzięki temu bardziej realnym. W konstrukcji pojawiło się też coś, co wręcz uwielbiam - fragmenty, których narratora nie znamy. Miałam swój bardzo mocny typ, ale tym razem Iza mnie ograła.
"Noc kłamstw" to thriller psychologiczny z wątkami kryminalnymi, który skłania do wielu refleksji, co widać powyżej. Izabela Janiszewska wciąż utrzymuje niesamowity poziom w swojej twórczości i bardzo to doceniam. Jeśli można w tym gatunku tworzyć z wrażliwością i taktem, to ona właśnie to robi. Dziękuję Ci, Izo, za kolejną emocjonującą podróż i już pakuję się na kolejną.
Moje 9/10.