"I nagle wszystko zrobiło się czarne, ogarnęła go fala ciemności, dźwięcząc w uszach odległy szum morza. Rozległ się wrzask Hildy, to samo przekleństwo, znowu i znowu...
Twoja dusza na zawsze będzie konać w męczarniach!
Artur Tarrat skonał.
Zakrwawiony korpus trzymał się pionowo na rozwalonej bramie, błotnista ziemia u jego stóp była ciemnoczerwona od krwi. Słońce wyjrzało na chwilę i wraz z jego ciepłem mnóstwo much otoczyło zakrwawione ciało. Brzęcząc żarłocznie, usadowiły się na otwartych ranach.
Hilda została wzgardzona, lecz pomściła zniewagę".
Wioska Hope to przeklęte miejsce. Ludzie żyją w ciągłym strachu, lecz nie mogą na to nic poradzić. Kiedyś masowo palono tu na stosach czarownice, teraz cały teren został przeklęty przez największą z nich - Hilde Tarrat. Okoliczni mieszkańcy unikali jej jak ognia, ona zaś stroniła od towarzystwa zwykłego pospólstwa. Dom Tarratów był przesiąknięty złem, w każdym kącie czaiły się złośliwe cienie, a w nocy chata zamieniała się w piekło. Hilda i jej mąż Artur odprawiali na strychu magiczne rytuały wraz z kilkoma innymi, dziwnymi ludźmi, których twarze chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Trząsłem się ze strachu leżąc w łóżku, tak - ja - mały Joby, syn czarownicy. Nienawidziłem matki, za to, co robi i za to, że zaprowadza mnie do tej wstrętnej wiedźmy pani Clatt. Moja rodzicielka była naprawdę złą kobietą, jak dorosnę - ucieknę stąd jak najdalej! Życie w Hope toczyło się swoim normalnym, paranoicznym torem, lecz pewnego dnia stała się rzecz straszliwa. Hilda odkryła, iż jej mąż Artur zdradził ją z inną kobietą - Jak on śmiał zrobić to ze zwykłą, nędzną kobietką!
Przekleństwo rzucone na Artura zadziałało niezwykle szybko - byk zmasakrował mu całe ciało, gdy ten, jak co dzień przyszedł do pracy. Hildzie został już tylko jej mały syn Joby. Właśnie na niego spadła rola kontynuatora dzieła bezwzględnej czarownicy.
Joby, gdy dorósł był silnym, wysokim i przystojnym młodzieńcem. Matka dawno już umarła, pozostawiając po sobie nasienie zła, które wylęgało się w tej wiosce. Okoliczni mieszkańcy unikali chłopaka, a dzieci przezywały go i przeklinały przy każdej okazji. Joby był normalnym chłopcem, chciał uciec od tego, czym zajmowali się jego rodzice, nie chciał mieć z tym nic wspólnego.
Po zmroku znów musiałem walczyć ze wszystkimi demonami, które siedziały w ścianach i spiżarni mego domu. Chichotały złośliwie i oplatały mą głowę w chore wizje. Pragnąłem uciec od całego piekielnego zła, jakie tutaj siedziało, ale nie mogłem. Patrzyłem na siebie bezwładnie i wiedziałem, że wkrótce wydarzy się coś okropnego.
Stało się! W przeciągu kilku dni zginęło kilka osób, które pojawiły się przy Jobym. Mieszkańcy Hope chcieli go zabić, jednak bali się tego. Wiedzieli, że ogromne przekleństwo właśnie się ziszcza i nie ma już odwrotu...
Guy N.Smith jest pisarzem, który powieści swe produkuje na dobrym, równym poziomie. Wszystkie jego dzieła mają w sobie coś, co zawsze przykuje naszą uwagę. Nie inaczej było w przypadku "Neofity". Książka już od początku raczy nas ciekawymi scenami. Główną jej zaletą jest klimat, który został oddany przez Guy'a z niezwykłą starannością. Wioska Hope, gdzie rozgrywa się akcja utworu wywołała u mnie gęsią skórkę. Panuje w tym miejscu specyficzna atmosfera niepokoju, paranoi, ciągłego strachu i ucieczki, która nigdy nie będzie mogła dojść do skutku. Hope to wylęgarnia zła i to czuje się już od wstępu. Bohaterowie również zostali oryginalnie przedstawieni przez autora. Główny bohater - Joby od razu zyskał moją sympatię. Charyzmatyczna i dość miła postać, która często zastanawia się nad ludzką egzystencją i złem, toteż czasami dane będzie przeczytać nam ciekawe spostrzeżenia i myśli dotyczące tego zagadnienia. Ogółem, gdy ilość kartek do ostatniego rozdziału będzie się systematycznie zmniejszała książka coraz mniej zaskakuje czytelnika. Niektóre sceny są do siebie bardzo podobne, przez co książka wiele traci. Ciekawym posunięciem było też przeniesienie na jakiś czas akcji poza Hope - do miasta. Bardzo podobała mi się również zmienność bohaterów. Ktoś nam się spodobał, lecz kilkanaście kartek dalej odkrywa swą prawdziwą twarz i chcemy by jak najszybciej został wykluczony z historii. Te patenty urozmaicają powieść, dzięki czemu czyta się ją bardzo dobrze. Jak na średniawą i naciąganą opowiastkę o złej wiedźmie Guy Smith ciekawie ją zaaranżował.
Podsumowując, "Neofita" jest dobrą książką. Jedną z lepszych powieści w dorobku Guy'a Smitha. Nie jest to może dzieło sztuki, ale poprzez charakterystyczny i ciekawy styl pisania Anglika zwykła historia o "straszliwej czarownicy" zmienia się w klimatyczną, nieprzeciętną, heroiczną ucieczkę od zła. Polecam !