Alexandra Bullen to młoda, amerykańska pisarka, która w 2010 roku zadebiutowała swoją pierwszą powieścią "Życzenie". W swoim krótkim życiu zajmowała się już wieloma rzeczami poczynając od instruktorki jogi czy kelnerki, a kończąc na recenzentce scenariuszy. Urodzona w Massachusetts, ukończyła studia w Nowym Jorku, na co dzień mieszka jednak na wyspie Martha’s Vineyard, gdzie umieszczona jest zresztą akcja jej drugiej powieści.
Hazel nie pamięta swojej matki. Jako niemowlę została oddana do adopcji, a kilka lat później jej adopcyjna matka zginęła w trakcie pożaru. Od tamtej pory wędruje między kolejnymi rodzinami zastępczymi, nie zagrzewając nigdzie dłużej miejsca. Wszystko to czyni ją osobą samotną i zamkniętą w sobie. Hazel nie wie kim jest, nie potrafi znaleźć swojego miejsca na ziemi, ani zbliżyć się do drugiej osoby. Kiedy więc los daje jej szanse na nowe życie, dziewczyna nie zamierza z niej zrezygnować.
Dzień osiemnastych urodzin, jest dla Hazel chwilą przełomową. Otrzymuje od losu najpiękniejszy na świecie prezent - nazwisko swojej biologicznej matki i już kilka miesięcy później zyskuje okazję by ją poznać. Niestety zanim dochodzi do spotkania, kobieta umiera. Los jednak po raz kolejny uśmiecha się Hazel. Otrzymuje trzy olśniewająco piękne sukienki, które mogą spełnić jej trzy najskrytsze marzenia. Hazel cofa się o osiemnaście lat, do momentu, w którym jej matka dowiaduje się o ciąży. Zaczyna wieść drugie, alternatywne życie u boku kobiety, której dotąd nie znała. Kim naprawdę jest matka Hazel? Dlaczego osiemnaście lat temu zdecydowała się na to by oddać dziecko do adopcji? I czy trzy życzenia wystarczą by na zawsze odmienić swój los?
Główna bohaterka, Hazel Snow, to osoba, która od pierwszych stron budzi u czytelnika sympatię, ale i współczucie. Alexandra Bullen w idealny sposób ukształtowała jej charakter, w którym doprawdy trudno nie dostrzec echa błędnie podjętych sprzed lat decyzji. Hazel jest więc osobą niezwykle cichą, samotną i dojrzałą jak na swój wiek. Na dodatek czytając kolejne rozdziały miałam wrażenie, że każdy jej ruch jest ostrożny i dokładnie przemyślany, zupełnie jakby bała się, że błędnie postawiony przyczyni się do natychmiastowego zaburzenia jej szczęścia.
Trudno również nie dostrzec z jaką dokładnością autorka kreowała także innych bohaterów. To wprost niepokojące, ale jedyne uczucie jakie potrafiłam żywić do osoby, które porzuciła swoje dziecko to współczucie. Śledziłam wzrokiem każde słowo, starając się znaleźć takie, które pozwoli mi ją znienawidzić i mi się to nie udało. Każda kolejna podjęta przeze mnie próba kończyła się tak samo jak i poprzednia. Coraz bardziej intensywnym współczuciem, a w końcu i czymś na kształt sympatii. Patrząc na to z perspektywy czasu, w ogóle nie potrafię znaleźć bohatera, którego bym nie polubiła. Wszyscy utkwili gdzieś w zakątku mojej pamięci, a myśląc o nich czuję taki dziwne ciepło, zupełnie jak w przypadku żywych, dawno nie widzianych osób, z którymi wiążą się jakieś miłe wspomnienia.
Z góry więc uprzedzam, że moja ocena "Złudnych marzeń" jest nieobiektywna, pewnie zawyżona i z upływem czasu uległaby zmianie. Na dzień dzisiejszy jestem jednak w pełni zachwycona twórczością Alexandry Bullen. Autorka w swojej krótkiej historii umieściła wszystko to czego inni nie potrafią zmieścić w kilku tomowych opowieściach. W "Złudnych marzeniach" znajdziemy więc smutek, wolno rodzącą się przyjaźń, której źródło znajduje się w nienawiści, pierwszą, prawdziwą miłość, pewnego rodzaju melancholie, ale przede wszystkim nadzieję - to właśnie tym jednym słowem podsumowałabym całą powieść pani Bullen choć jestem prawie pewna, że w książce nie pojawia się nawet raz.
Na koniec warto by również napomknąć o pracy wykonanej przez wydawnictwo. O motylach zdobiących każdą stronę, o magicznej okładce, o tytule, który zwrócił moją uwagę w pierwszej kolejności i wreszcie o krótkim tekście umieszczonym na przedzie, który już przed zapoznaniem się z lekturą, zmusza do refleksji. Krótko rzecz mówiąc, "Złudne marzenia" wedle mojego odczucia są jedną z najlepiej wydanych powieści.
Podsumowując, jestem zachwycona twórczością pani Bullen pod każdym możliwym względem i z przyjemnością sięgnę po jej poprzednią powieść. Z niecierpliwością oczekuję chwili, w której na polskim rynku ukaże się kolejny tytuł autorki. "Złudne marzenia" są historią, której w natłoku powieści o wampirach, wilkołakach czy upadłych aniołach doprawdy trudno będzie się wybić, ale która warta jest każdej sekundy poświęconej na lekturę. Z pewnością nie raz powrócę do historii Hazel, chociażby po to by na nowo poczuć iskierkę nadziei.