Niektóre książki otwierają się spokojnie, jak cichy szmer wody muskającej brzeg jeziora. Inne uderzają od pierwszej strony, jak rzucony w toń kamień, który mąci powierzchnię i wywołuje kręgi rozchodzące się coraz dalej. „Ramienice” są gdzieś pomiędzy. Nie eksplodują dramatycznym początkiem, ale też nie pozwalają czytelnikowi czuć się komfortowo. Od pierwszych akapitów wiadomo, że to historia, która nie pozwoli zasnąć z czystym sumieniem. Że to jedna z tych opowieści, które wciągają jak grząski muł i zmuszają do zadawania pytań, na które nie zawsze chce się znać odpowiedź.
Autorka nie daje chwili oddechu. Nie prowadzi czytelnika za rękę, nie ułatwia mu zadania. Zamiast tego każe mu błądzić, mylić się, kwestionować wszystko, co wydawało się pewne. Fabuła nie jest prostą drogą do rozwiązania zagadki, to raczej skomplikowany labirynt, z którego trudno znaleźć wyjście. I właśnie to sprawia, że książka jest tak angażująca – bo nie wystarczy po prostu czytać. Trzeba analizować, dedukować, szukać powiązań i mieć świadomość, że każda, nawet najmniejsza informacja może mieć znaczenie.
Jezioro Binowskie. Puszcza Bukowa. Woda i las – dwa żywioły, które w tej powieści stają się niemal równorzędnymi bohaterami. Ich obecność jest nieustanna, przytłaczająca. Woda kusi swoją czystością, ale skrywa w sobie coś więcej. Las jest piękny, ale gęsty, pełen cieni, w których łatwo się zgubić. To nie są tylko dekoracje, nie są zwykłym tłem, to symbole. Metafory tego, jak łatwo dać się zwieść pozorom.
Jest tu brutalność, ale nie epatująca krwią. Jest napięcie, ale nie budowane na tanich sztuczkach. Jest strach, który nie bierze się z szaleńczego pościgu czy seryjnego mordercy czającego się w ciemnym zaułku, ale z czegoś o wiele bardziej realnego, poczucia, że nie można ufać nikomu. Ani sobie, ani innym.
Autorka nie oszczędza swoich bohaterów. Każdy z nich ma coś na sumieniu. Każdy z nich został przez życie w jakiś sposób doświadczony. Nie ma tutaj nieskazitelnych postaci, nie ma wyraźnego podziału na dobrych i złych. Są tylko ludzie – z ich błędami, słabościami i desperackimi próbami naprawienia tego, co dawno temu wymknęło się spod kontroli.
„Ramienice” nie są klasycznym kryminałem, w którym wszystko zmierza w jednym kierunku, a finał przynosi oczyszczające rozwiązanie. To książka, która igra z czytelnikiem, wystawia go na próbę. Pokazuje, jak łatwo jest oceniać, gdy patrzy się z boku, i jak trudne staje się to, gdy nagle trzeba wejść w buty tych, którzy muszą podjąć decyzje.