Zima zbliża się ku końcowi, powoli nadchodzi wiosna. W Bielszym odcieniu śmierci śnieg jednak wciąż sypie, bohaterowie marzną jak my przed kilkoma tygodniami. Z tą różnicą, że oni mają troszkę gorzej: muszą zmierzyć się ze straszną tajemnicą.
Wszystko zaczęło się od końskich zwłok, pozbawionych głowy i obdartych ze skóry. Znalezionych w dość... niedostępnym miejscu. Piękny arab był ulubieńcem Erica Lombarda, wpływowego milionera, który domaga się wyjaśnienia tajemnicy. W tym samym czasie do położonej w pobliżu kliniki psychiatrycznej, w której leczą się najgroźniejsi dewianci, trafia młoda absolwentka psychologii Diane. Do wyjaśnienia zagadki konia zostaje zaangażowany niespełna czterdziestoletni Martin Servaz. Sprawa wydaje się kolokwialna, ale niebawem dochodzi do kolejnych zbrodni. Czy w te incydenty zamieszani są pacjenci psychiatryka? Wszystko na to wskazuje, ale przecież to jednostka pilnie strzeżona...
Mroźny klimat Pirenejów, porażająca zagadka, niespodziewane zwroty akcji - to główne atuty Bielszego odcienia śmierci. Ambitny policjant daje z siebie wszystko, ale początkowo nie odnosi sukcesów. Tajemnica jest bardzo trudna do rozwikłania, co chwila pojawiają się nowe pytania, za to odpowiedzi - naprawdę sporadycznie... Na szczęście Servaz nie jest sam, otrzymuje wsparcie ze strony prokuratora, sędziego, żandarmerii, ma też swojego wiernego asystenta. Trop ginie w natłoku domysłów, poszlak i wskazówek, także tych błędnych, trzeba odpowiedzieć sobie na pytania komu i czemu wierzyć?
Kiedy zaczynałam czytać, nie sądziłam, że tak się wciągnę. Ponad pięćset stron lektury troszkę mnie przerażało, ale niepotrzebnie! Strony uciekają niepostrzeżenie, po prostu połykałam kolejne akapity i czekałam na więcej. Gdyby nie konieczność, w ogóle nie odrywałabym się od tej powieści, choć początek wcale nie zapowiadał się interesująco. Napięcie rośnie, osiągając punkt kulminacyjny bardzo późno. Nie udało mi się poprawnie wytypować winnego zbrodni, choć kandydatów miałam kilku. Czułam się jak najbardziej usatysfakcjonowana. Epilog co prawda uważam za niepotrzebny, ale te kilka stron jestem w stanie przebaczyć autorowi...
Powieść to nie tylko znakomicie skonstruowana intryga kryminalna i thriller, ale też historia psychologiczna. Autor nie zapomniał o fanach dobrze skrojonych postaci, wykreował bardzo realistyczne charaktery. Poznajemy ich przeszłość, zostajemy też wciągnięci w skomplikowane relacje łączące bohaterów "teraz". Do tego muszę napisać, że pacjenci psychiatryka autentycznie mogą przerazić, a fakt że część akcji rozgrywa się w jego podziemiach, w czasie śnieżyc, tylko dodaje emocji. Nie ma to jak uroczy spacerek w ciemnościach, gdy gdzieś tam czai się groźny psychopata... Obydwa te aspekty bardzo przypadły mi to do gustu, a rodzinne wstawki stanowiły miłą odskocznię od lodowatego klimatu morderstwa.
Bielszy odcień śmierci nie zawodzi ani jako thriller, ani jako kryminał, ani jako powieść psychologiczna. Debiutujący francuski pisarz przekonał mnie do siebie, chętnie sięgnę po kolejne historie jego autorstwa - o ile zdecyduje się na ich napisanie. To doskonały dreszczowiec, trzymający w napięciu do samego końca. Jeśli lubicie takie klimaty: sięgajcie bez wahania!
Ocena końcowa: 6-/6
Polecam: miłośnikom horrorów, thrillerów, kryminałów