"Trzynasty dzień tygodnia" to drugi tom cyklu o poznańskich milicjantach. Cyklu, który szybko sprawił, że Ryszard Ćwirlej stał się jednym z czołowych Twórców polskiego kryminału. Dla mnie, to jeden z tych nielicznych Autorów, których książki biorę w ciemno, ponieważ wiem, że istnieje małe prawdopodobieństwo, że się zawiodę. Zawodu z pewnością nie było w przypadku "Trzynastego dnia tygodnia", chociaż wówczas dopiero zaczynałem przygodę z poznańskimi milicjantami.
O czym zatem jest ta powieść? Otóż w noc wprowadzenia stanu wojennego, wojsko zajmuje wszystkie strategiczne urzędy państwowe, z kolei milicjanci z Poznania dostają rozkaz zgarnięcia jakiejś ważnej figury wielkopolskiej Solidarności. Przyjeżdżają na miejsce. Osiedle, jakich wiele. Idą pod właściwy adres, ale mieszkanie okazuje się być puste. Znajdują za to trupa, ale w zupełnie innym lokalu, choć w tym samym bloku, a nawet klatce i ten trup również okazuje się być członkiem Związku. Jego mieszkanie zostało splądrowane, a na miejscu świadkowie widzieli milicyjną nyskę. Wkrótce, w zupełnie innej części miasta, ale w podobnych okolicznościach, ginie inny człowiek Solidarności. Władze, bojąc się reakcji społeczeństwa, zlecają śledczym dokładne dochodzenie, z tym, że gliniarze z komendy wojewódzkiej nie mają w zwyczaju prowadzić śledztw po łebkach, tym bardziej, jeśli w sprawę mogą być zamieszani inni milicjanci...
Pierwsze, co rzuca się w oczy podczas lektury "Trzynastego dnia tygodnia", to bardzo wyraźnie zarysowane tło historyczne. Wprowadzenie przez Jaruzelskiego stanu wojennego sprawiło, że w Polsce zapanował chaos. Czołgi na ulicach, odcięte linie telefoniczne, zamknięte na głucho granice, nie tylko między państwami, ale nawet te wewnętrzne - między województwami. W '81 moja mama pracowała w toruńskiej łączności, więc co nieco wiem o atmosferze jaka wówczas panowała i uczuciu strachu, gdy nagle w centrali pojawili się żołnierze LWP. Ale moi rodzice przynajmniej byli u siebie. Tymczasem jeden z wujków, który był marynarzem i akurat kończył jeden z międzykontynentalnych rejsów nie mógł wrócić do domu. Statek w ogóle nie zbliżył się do polskiego portu, tylko od razu zaokrętował na szwedzkim wybrzeżu. Problem w tym, że polscy marynarze nie mieli paszportów, a jedynie książeczki żeglarskie, które - owszem - pozwalały wpłynąć do obcego państwa, a nawet zejść z pokładu, ale na podstawie takiego dokumentu, można było poruszać się tylko po porcie... No dobra, bo zboczyłem trochę z głównej drogi, a przecież tu chodzi o książkę, a nie wspomnienia rodzinne. Tymi przykładami jednak, chciałem zaświadczyć, że Ryszard Ćwirlej doskonale oddał klimat tamtych czasów, co w sumie, nie powinno zaskakiwać, wszak Autor poczuł stan wojenny na własnej skórze.
Oczywiście, atmosfera izolacji, bezradności społeczeństwa wobec "nowej normalności" (skąd my to znamy?) i niepewności, robi tu sporą robotę, ale w końcu to kryminał i moją uwagę zwróciła również sama intryga kryminalna, która - jak to u Ćwirleja - jest odpowiednio zagmatwana i niejednoznaczna, język soczysty i lekki, a bohaterowie ciekawi i wielobarwni. "Trzynasty dzień tygodnia", to także powieść bardzo znacząca w kontekście całego cyklu, bowiem to właśnie tu, po raz pierwszy, krzyżują się losy Olkiewicza (wówczas oficera SB) z resztą ekipy śledczej z komendy wojewódzkiej, a także pierwsza część, w której tak wyraźnie widać zimną wojnę pomiędzy "naszymi" milicjantami, a Służbą Bezpieczeństwa. Odniosłem wrażenie, że to nie "Upiory spacerują nad Wartą" (1 tom cyklu), a właśnie "Trzynasty dzień tygodnia", wyznaczył kierunek, w którym później poszła ta seria.
Jednak, co bym tu nie napisał i tak wszystko będzie sprowadzało się do tego, że czytanie tej powieści sprawiło mi po prostu przyjemność. A o to przecież chodzi w literaturze popularnej, prawda? Aby miło spędzić czas i dobrze się bawić, jednocześnie leniuchując na kanapie, w fotelu, czy gdzie tam lubicie oddawać się lekturom. "Trzynasty dzień tygodnia" w 100% spełnił swoje zadanie i sprawił, że z wielką ochotą sięgnąłem po kolejne tomy "milicyjnego" cyklu.
© by
mroczne-strony.blogspot.com | 2021