Gdzie jest Mia? recenzja

Czuję się oszukana. Na okładce książki "Gdzie jest Mia" pisze "tak samo wciągający jak DZIEWCZYNA POCIĄGU", moim zdaniem GDZIE JEST MIA nie dorównuje niczym książce Pauli Hawkins.

Estelle Paradise - młoda matka mieszkająca samotnie ze swoją córką, pewnego dnia odkrywa jej zaginięcie. Ona sama nie może sobie niczego przypomnieć, gdyż z powodu wypadku cierpi na amnezję. Wracające do niej wspomnienia układają się jak porozrzucane części układanki, z początku nic do siebie nie pasuje. Media włączają się w sprawę, policja rozpoczyna śledztwo. Wszystkie tropy prowadzą do Estelle. Czy zabiła swoje dziecko?

Z początku dobrze zapowiadająca się historia, lecz po przeczytaniu pierwszych stu stron zastanawiałam się, kiedy wreszcie autorka nada tempo fabule.
Alexandra Burt nie urzekła mnie tą powieścią, gdyż:
1. Strasznie wlokła się sprawa zaginięcia Mii, zero akcji, zero jakiegokolwiek pościgu z czasem.
2. Chociaż Alexandra Burt pisała prosto, to jednak zbyt dużą uwagę skupiała na szczegółach, w niektórych momentach omal nie zasnęłam.
3. Denerwował mnie charakter głównej bohaterki, jaki wykreowała autorka.
Matka poszukująca Mii- a mianowicie Estelle Paradise to typowa użalająca się nad sobą kobieta, która straciła kontrolę nad swoim życiem i obwiniała za to wszystkich tylko nie siebie.
4. Autorka pisała strasznie chaotycznie, można było się czasami pogubić.
5. Przewidywalna końcówka. Dlaczego pani Burt nie wstrząsnęła czytelnikiem?

Niestety zawiodłam się czytając "Gdzie jest Mia". Nie mogłam się doczekać kiedy skończę czytać i wcale, ale to wcale mnie nie wciągnęła.